expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 10 grudnia 2013

Supernatural part 5

No hej, siema, siemanko!
Co tam u Was?
Ja osobiście jadę na antybiotyku, nudzę się w chuuu w domu, więc napisałam zajebiście długaśną ( jak na moje możliwości) notkę :D
Chciałabym również przeprosić za to, że nie zawsze komentuje Wasze wpisy, ale albo nie mam czasu, albo mi się nie chce ( jestem strasznym leniem) albo najzwyczajniej transfer na necie mi się kończy i net mi chodzi jak stara ku**a :)
Heh... Ksawuś na szczęście mnie nie zdmuchnął chociaż byłam na takiej jakby "linii frontu" bo mieszkam na północy Polski. Tylko mi na podwórku świerk złamało i chwała Bogu, że ten bardziej pod płotem, bo jeszcze nasz sąsiad przy samym domu ma taki wielgaśny świerk i jakby jego złamało to i sąsiad i my byśmy ucierpieli, bo mamy taki jakby połączony dom. W sumie dzieli nas tylko ściana. -.- Dobra, nie ważne.
U Was też taka pogoda do dupy? Wczoraj lód, dzisiaj chlapa. Dobrze, że w domu siedzę :D
Dobra, nie zamęczam tylko dodaję :D

- Naprawdę nie musisz mi za nic dziękować. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.- Powiedział do mnie Michael. Odsunęłam się od niego.
- Ale przecież znamy się tylko jeden dzień...A tak w ogóle to, która godzina? Długo spałam?- Zapytałam wycierając łzy. Spojrzałam na zegarek i wytrzeszczyłam oczy.- 3:00 w nocy?!
- No trochę przysnęłaś...- Uśmiechnął się Mike.
- I ty tak ciągle tutaj ze mną leżałeś i mnie pilnowałeś?- Z uśmiechem przytaknął mi głową.- Serio? Boże... przepraszam. Na pewno chce ci się spać i ogólnie zmęczony jesteś, a Dean jeszcze kazał ci mnie pilnować..
- Ciii... Nikt mi nic nie kazał. Sam się zaoferowałem. Bałem się o ciebie...- Spuścił głowę.
- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się.- Kurczę...- Usiadłam na po turecku na łóżku żeby było mi wygodniej.- Możesz mi wytłumaczyć jak to jest, że znamy się dopiero ponad dzień, a czuję się jakbyśmy znali się od dziecka?- Popatrzył się na mnie i znów pokazał rządek śnieżnobiałych zębów.
- Też tak masz?- Przytaknęłam mu.- Nie mam zielonego pojęcia!- Zaczęliśmy się śmiać. Po chwili wstałam z łóżka.
- Idę się napić do kuchni... Idziesz?
- Najpierw skoczę do łazienki.
- Ok, wiesz gdzie, nie?
- Yhym... Dean mi powiedział.- Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Powoli weszłam do kuchni i zobaczyłam siedzącego na krześle przy stole, płaczącego Dean'a. Nie zauważył mnie.



 Podeszłam do niego i przytuliłam go z całej siły.
- Jess... Ja przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam. Nie udało mi się uratować taty.- Wstał i przytulił mnie mocno.
- Dean... To nie ma teraz znaczenia. Musimy się jakoś pozbierać. Słyszysz?- Potrząsnęłam nim. Przytaknął mi głową.- Co z grobem?
- Spaliliśmy ciało, ale pomnik jest.
- Chciałabym go odwiedzić... Możemy jutro- Spojrzałam na zegarek.- a raczej dzisiaj pojechać tam? Daleko to?- Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy stole.
- Nie... to niedaleko. W sumie to na pobliskim cmentarzu.
- Ale Dean... Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?- Zapytałam bawiąc się serwetką. On spojrzał się na mnie z troską.
- Nie chcieliśmy cię martwić. Wiedzieliśmy, że ustatkowałaś się.- Uśmiechnął się trochę.
- Coś ty... Mogliście zadzwonić.
- Przepraszam.- Mruknął. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
- Braciszku.... Nie gniewam się na was.- Oderwał się ode mnie.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Kocham was i nie potrafię się na was gniewać, a teraz wybacz, ale muszę się napić.- Podeszłam do stołu i nalałam sobie szklankę wody.- Tak w ogóle to po kiego grzyba na mnie Jacksona nasłałeś.- Dean popatrzył się na mnie zdziwiony.
- Że co?
- Jajco.- Mruknęłam.- Po kiego grzyba Jacksona na mnie nasłałeś!- Powiedziałam głośniej.
- Ja nikogo nie nasyłałem! Sam się chłopak wyrwał.- Zaśmiałam się gdy to powiedział.
- Ten "chłopak"- zrobiłam niewidzialny cudzysłów w powietrzu- Jest od ciebie starszy o kilka lat więc uważaj.- Zaczęłam się śmiać. On mi zawtórował.
- Kto starszy?- Usłyszeliśmy głos od strony drzwi.
- Jackson, nie ładnie tak podsłuchiwać.- Pogroziłam mu palcem przed nosem.
- Nie ładnie tak pokazywać palcem, Winchester.- Zaśmiał się.
- Yhh ty..
- Co ja?
- Ty... Ty...
- Dobra, nie kończ.- Wtrącił się Dean i zlustrował Michaela wzrokiem.- Jeszcze jej nie ściągnąłeś?- Mówił o koszuli. Michael zaśmiał się.
- Mam ją ściągnąć?- Zaczął ją ściągnąć, a mi mimo woli się gorąco zrobiło.- W sumie to ciepło tu.- Dean, widząc moją minę od razu zmienił zdanie.
- Ej! Dobra, nie rozbieraj mi się tu.- Zerknął na mnie.- Jeszcze mi tu siostrę zdemoralizujesz- Spaliłam takiego buraka jak nigdy, a ten idiota czyt. Jackson zaczął się śmiać. Rzeczywiście! Bardzo śmieszne, Jackson! Dean po chwili klepnął dłońmi w stół i wstał.- No! Trzeba się iść położyć... Trochę późno już.
- Serio?- Powiedziałam śmiejąc się z niego. Napotkałam godny mordercy śmiech mojego brata.- Ej! Dean! A Sam'a gdzie wcięło? Na burdel napad zrobił czy co?- Zapytałam jeszcze.
- Toć to ciota...- Powiedział roześmiany.- Śpi od trzech godzin.
- A można wiedzieć gdzie?- Spytałam.
- W łazience pewnie.- Śmialiśmy się wszyscy.- Nie nooo.. W gościnnym klepnął na kanapie.
- A ty gdzie będziesz spał?
- Ja? Ja się walnę gdzieś na podłodze, ewentualnie w moim maleństwie.- Powiedział i wyszedł.
- Już go lubię.- Powiedział roześmiany Michael.
- Tsa.. Nawet nie wiesz jacy oni czasem są wkurzający. Najgorzej jest jak się wyzywać zaczną... Wtedy to dopiero się dzieje.
- Tak.. Wyobrażam sobie.- Usiedliśmy sobie na krzesłach. Czułam, że mimo wszystko musimy sobie coś wyjaśnić.
- Słuchaj... Wracając do naszej wcześniejszej rozmowy, tej zanim przyjechali chłopacy... Wiem, że w sumie wszystko omówiliśmy, ale jedno pytanie ciągle mi w moim głupim łebku siedzi... Dlaczego tak mnie potraktowałeś w pracy? Wszystkie kobiety tak traktujesz?- Spojrzał się na mnie na serio przerażony. Chyba nie wiedział co odpowiedzieć, aż w końcu zaczerwienił się i odpowiedział:
- Ach... Słuchaj.. Wiem, że to może być dla ciebie za szybko, wiem że znamy się dopiero jeden dzień, wiem że może w ogóle ci się nie podobam, ale nie będę ukrywał że mi się podobasz.- Mimowolnie się uśmiechnęłam. Pierwszy raz się komuś podobałam. Ja, czyli Jessica Mary Winchester- zwykła fotografka z Kansas, a przy tym łowczyni duchów i demonów za co prawdopodobnie zostałabym wyśmiana i okrzyknięta świrniętą gdyby świat się o tym dowiedział.
- Wow... To znaczy... Ehh..- Motałam się.- Kurde! Nie wiem co powiedzieć... Posłuchaj.- Uklękłam obok niego i złapałam jego dłoń.- Jesteś przystojny i to nawet bardzo. Ba! Zajebisty jesteś! Ale przykro mi...- Spuścił wzrok.- Popatrz na mnie!- Podniósł go z powrotem.- Znamy się dopiero dzień, a to stanowczo za szybko. Daj mi trochę czasu. Nie ukrywam iż możesz nawet trochę powalczyć o moje względy. Nie musisz być również taki słodziusi milusi, że aż mdli. Wręcz przeciwnie.- Wstałam.- Powiem ci, że podobał mi się ten chamski Jackson w pracy.- Uśmiechnęłam się do niego, a w jego oczach zapłonęły iskierki. Wstał z krzesła i objął mnie tymi swoimi ramionami. Cieszył się. Czułam to.
- Dziękuję.- Wypowiedział mi do ucha.
- Heh.. Nie masz za co. Ale pamiętaj.- Odsunęłam go od siebie.- Na razie nic z tego nie będzie.- Posmutniał, ale tylko na chwilę. Sekundę później znowu uśmiechał się jak anioł.
- Wiem i szanuje to, ale będę walczył. Zobaczysz.- Pocałowałam go w policzek i usiadłam z powrotem na krzesło.
- Ej... A co dalej z moją pracą?- On również usiadł.
- Masz tą dyskietkę co ci dałem w pracy?- Przez chwilę spojrzałam się na niego z przerażeniem, ale zaraz walnęłam facepalma i podeszłam do mojej kochanej czarnej, skórzanej kurtki z ćwiekami i różnymi zamkami. Wyciągnęłam z kieszeni kurtki dyskietkę.
- Mam.- Uśmiechnęłam się.
- Tam masz zapisane zdjęcia z mojej ostatniej sesji zdjęciowej. Pamiętasz jak ci mówiłem przez telefon, że szukam kogoś do okładki?- Pokiwałam twierdzącą głową.- No właśnie. Ty się tym zajmiesz. Chcę zobaczyć co potrafisz.
- No okej...- Westchnęłam. Trochę czasu mi to zajmie coś czuję..- Jaki tytuł?
- Bad.- Powiedział, a ja zaśmiałam się. Tak, przypomniał mi się ten Bad Boy z pracy xD
- Z czego te ha?
- Z niczego.- Pokazałam mu język.- Jaki kolor, czcionka?
- No właśnie! I tutaj zaczyna się twoje pole do popisu. Ma być coś ciekawego, przykuwającego uwagę.
- Fajnie.- Mruknęłam.
- Coś nie tak?
- Nie nic.
- To dobrze.
- Ile mam na to czasu?- Zapytałam patrząc się tępo na dyskietkę.
- Tydzień ci wystarczy?- Moja mina była po prostu bezcenna. Patrzyłam się na niego jak na kosmitę. Ja to dam radę zrobić w jeden dzień, no ale dobra.
- No dooobra. Co dalej?
- A później to się zobaczy.- Uśmiechnął się i przygryzł wargę. Nosz kurde! Zaczynam go nie lubić chyba. On to specjalnie robi!
- Robisz to specjalnie Jackson...- Spojrzałam się na niego spod byka.
- Ale co?- Znowu to zrobił.
- Jajco!- Odpowiedziałam zirytowana.
- Ale ja nie wiem o co ci chodzi.- I znów. Wstałam.
- Przestań!q
- Ale co?- Podbiegł do mnie uśmiechając się zawadiacko. Złapałam go za kołnierz i przyciągnęłam go do siebie. Dzieliło nas chyba jakieś 4 cm, ale trwało to tylko najwyżej sekundę. Odepchnęłam go i zmierzałam w stronę łazienki.- Ej nooo! Nie zostawiaj mnie tu tak samego.- Odwróciłam się śmiejąc.
- A co? Boisz się że Dean ci coś zrobi?
- HA HA! Bardzo śmieszne.
- Idę się odświeżyć. Mam śmierdzieć?
- A mogę iść z tobą?- Zapytał niewinnie.
- Chyba w snach Jackson.- Powiedziałam ze śmiechem i poszłam do łazienki.
Wzięłam prysznic i po kilkunastu minutach wyszłam. Nie uwierzycie, ale on dalej stał w tym samym miejscu z tą samą miną diabła!
- A ty co tu robisz?
- Stoję, nie widać?
- Która godzina?
- Po czwartej.- W ogóle nie chciało mi się spać. Już się dawno wysapałam.
- Nie chce ci się spać?- Spytałam go.
- Niet.- Pokręcił przecząco głową.
- Och! A czemuż to?
- Pewnie temu że ciebie widzę, no ale dobra.. Załóżmy iż dlatego że się twoich perfum nawąchałem jak spałaś.
- I teraz jesteś na chaju, tak?- Śmiałam się w niebo głosy.
- Tak!- Zaśmiał się głupkowato robiąc przy tym zeza.
- Nie rób z siebie pajaca, Jackson.- Powiedziałam, usiadłam na krześle przy biurku w moim pokoju i odpaliłam komputer.- Zobaczymy coś ty mi tam na wciskał. Siadaj se i nie przeszkadzaj.- Przysunęłam mu krzesło obok siebie, a ten usiadł. Przeglądałam zdjęcia i w końcu zdecydowałam się na jedno. Michael stał ubrany w skórzaną kurtkę z ćwiekami i chyba z tysiącem zamków. Ogólnie była podobna do mojej. Miał też takie fajne, czarne spodnie. Na jego twarzy widniała groźna mina. Zaczęłam bawić się w programie do zdjęć. Zmieniałam ciągle ten głupi napis. A to czcionka mi się nie podobała, a to kolor nie ten, a to w ogóle wszystko do dupy -.-. Co jakiś czas zerkałam na Michaela. Raz nawet przyłapałam go jak patrzył się na moje piersi. Nosz co za zbok. Poprawiłam bluzkę, a ten chyba skapował się o co chodzi, momentalnie się zerwał i podparł głowę ręką i wpatrywał się w monitor.
- Widziałam zboku.- Szturchnęłam go, a ten zaczerwienił się. Po wielu mozolnych próbach siłowania się z tym głupim Bad'em udało mi się! Oł JEJ JE! Brawa dla Jessiki Winchester!
- I jak ci się podoba?- Zapytałam Michaela, który siedział z niedowierzaniem wpatrywając się w monitor. Hehe... Kopara mu opadła xD
- Ja cie.... Kurde.. Zajebiste no!- Krzyknął wesoły.
- Te! A od kiedy ty klniesz?- Zapytałam ze zdziwieniem.
- Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz...
- Wiem, a nawet dużo zboku.- Powiedziałam i sięgnęłam po poduszkę która zaraz wylądowała na jego głowie. W sumie to chyba aż za mocno go walnęłam, bo aż z krzesła spadł xD
- Ej! Żyjesz?- Powiedziałam dławiąc się śmiechem.
- No jebutłem trochę...- Zaśmiał się wstając.- Ale nie odpuszczę ci tego!- Krzyknął i wziął mnie na ręce po czym rzucił na łóżko. Łaskotał mnie, że nie wiem! Myślałam że umrę tam!
- HAHAHAHAAHHAHA! No.. AAHHAHAAHH... Weź przestań... HAHAHAHAHHA! Chcesz mnie zabić?! HAHAHAHAH.
- Ciebie? Nigdy!- Powiedział i odpuścił mi w końcu.
- Ło Jezu.. Dawno żem się tak nie uśmiała.- Mruknęłam nabierając powietrza, żeby choć trochę oddychnąć. Przez tego gada leśnego, pijawkę jedną nie mogłam oddychać!- Pożałujesz tego Jackson.- Powiedziałam dalej leżąc. Ten gad się nade mną nachylił.
- A co mi zrobisz?- "zatańczył" brwiami.
- Nie to co myślisz. I zabieraj te włosy, bo mnie łaskoczesz!- Krzyknęłam wymachując rękami. On położył mi głowę  na brzuchu. Nosz co za...- I jak ten projekt? Podoba ci się?
- No pewnie.
- I co dalej?
- Wiesz...- Podniósł się i usiadł po turecku.- Myślałem nad tym, aby zabrać cię w trasę...- Podniosłam się jak oparzona.
- Jak to w trasę?!- Spojrzałam się na niego przerażona.
- No normalnie. Robiłabyś zdjęcia, czasem pobiegała z kamerą... Bardzo bym chciał żebyś pomogła mi w castingach. Czasem byśmy się wybrali na jakieś polowanie.
- A kiedy masz zamiar w ową trasę jechać?

-  Za ponad rok. Mamy czas.
- No dobra...- Położyłam się z powrotem, a on znowu położył mi głowę na brzuchu. Kuźwa.. nawet nie wiem kiedy znowu zasnęłam! xD
**********************************************************************************
- Co to ma być?!- Usłyszałam krzyk mojego brata. No tak... to musiał być dziwny widok. Ja leżąca na łóżku a na moim brzuchu głowa Jacksona.
- Ło co ci człowieku chodzi?- Zapytałam zaspana. Zapomniałam całkiem że koło mnie leży Michael.
- To weź zobacz z kim leżysz!
- Weź się kurde nie wydzieraj.- Podniosłam się, ale coś mnie zatrzymało. No tak.. Jackson na brzuchu xD- Aaaa o to ci chodzi... Jackson... Jackson...- Próbowałam go obudzić.- JACKSON!- Krzyknęłam, a ten aż podskoczył.
- Ale o co chodzi?- Powiedział zaspanym głosem.
- Sie kurde domyśl!- Krzyknął Dean.
- Weź wyjaśnij mojemu bratu iż nic mi nie zrobiłeś przez te...- Spojrzałam na zegarek-  Dean! Pół godziny?! Fajnie... Spałam PÓŁ GODZINY a ten mi tu robi sceny  pieprzonej ochrony braterskiej! Ja nie mogę... idę spać.- Położyłam się z powrotem, a Mike wstał na równe nogi.
- Dean... ale my na serio nic nie zrobiliśmy...- Zaczął się tłumaczyć, a ja podniosłam głowę.
- No bo  co można przez pół godziny zrobić?! Dawaj chodź, idziem spać!- Pociągnęłam go za koszulę i ułożyłam się ładnie na jego klacie. Dopiero po chwili do mnie dotarło jak to musiało wyglądać, ale mimo wszystko nie byliśmy ze sobą więc wszystko ok. Usłyszałam jak Dean wychodzi zły z pokoju.
- Ehh.. Sorry Michael...- Powiedziałam w jego klatę.- Musiało to dziwnie wyglądać, ale w przeciwnym razie Dean by tutaj stał i prawił te swoje kazania rodem z WDŻ. Idziem spać, co?
- No.. idziemy spać. Nie wyspałem się cuś.
- Jemu dziękuj.- Powiedziałam, wtuliłam się w niego i zasnęłam. Heh.. I pomyśleć, że znaliśmy się wtedy tylko dzień, a już spaliśmy w jednym łóżku ( BEZ SKOJARZEŃ PROSZĘ). Co prawda pół godziny, ale zawsze coś. Mimo to, nie łączyło mnie z nim nic oprócz przyjaźni. To znaczy jeśli chodzi o mnie, bo u niego to kij tam wie, co mu po tej zakręconej główce chodziło.
**********************************************************************************
Otworzyłam leniwie oczy. Michael jeszcze spał. Ale zaraz... Co ja na jego klacie robię? GDZIE JA  RĘKĘ TRZYMAM?! Tak! Spostrzegłam iż trzymałam rękę na jego  dupencji. Idiotka! Zerwałam się tak szybko, że z łóżka spadłam.
- Ale co się dzieje? O co chodzi?- Zapytał ospale Michael. Podniósł leniwie głowę i patrzył się na mnie. Pojedyncze loki stały mu dęba. Cały potargany.Wyglądał jak niedojeb jakiś xD
- Co? Nic.- Odparłam.
- To czemu na podłodze leżysz?
- Co? Gdzie? Aaaa.. nie nic. Wychodziłam z łóżka i się przewróciłam.- Wstałam i otrzepałam się.
- Ahaaa... A czemu trzymałaś rękę na moim tyłku?- Zapytał śmiejąc się.
- Pf! Już byś chciał Jackson!
- No to ciekawe, bo nie spałem od 15 minut.- Zaczął się śmiać w niebo głosy. Spaliłam buraka roku... Otworzyłam wściekła drzwi i poszłam do kuchni. Nalałam sobie soku i usiadłam na krześle. Dopiero zauważyłam, że w owej kuchni siedzą moi bracia. Sam jak zwykle coś tak patrzał w swoim telefonie, a Dean... No cóż.. Patrzył się na mnie spod byka jakbym mu  anime porno na miesiąc odcięła. Wzrok godny zabójcy normalnie.
- Oj brat... Weź zluzuj majty. Nic nie zrobiliśmy..- Powiedziałam pijąc sok.
- Dziwne, bo wyglądało to inaczej.
- Ale nic takiego się nie stało! Nie jestem tobą, żeby z byle kim do łóżka iść.
- Jess! Martwię się o ciebie!
- Nie musisz! Ja i Jackson nie spaliśmy ze sobą! To znaczy spaliśmy, ale w innym sensie!- Sam aż zakrztusił się wodą, którą akurat pił. W końcu oderwał wzrok od swojej komórki i czekał na rozwój sytuacji zerkając to na mnie to na swojego brata.
- Leżeliście w jednym łóżku! W dodatku przytuleni. Jak ja miałem to odebrać?


- Już się  przytulać nie można? Weź się Dean ogarnij w końcu, bo przesadzasz. Nic między mną, a Michaelem nie ma.
- To czemu tak leżeliście?
- Bo byliśmy zmęczeni.
- No  to na pewno.- Powiedział  z ironią.
- Wal się! Byliśmy zmęczeni, bo do 4:00  nad ranem siedzieliśmy i pracowaliśmy nad okładką do jego płyty. Padliśmy zmęczeni jak te dwa zdechlaki i usnęliśmy. Co w tym złego?
- Czemu leżał na tobie?
- Ja pier****le... Położył głowę na moim brzuchu, bo tak mu było wygodnie, a po drugie rozmawialiśmy o jego trasie, na którą jadę.
- Co?- Odezwał się Sam.
- Normalnie. Jadę z nim w trasę.
- Widzisz?- Zwrócił się Dean do Sam'a.- Mówiłem ci że coś między nimi jest.
- Zaczynasz mnie wkurzać, wiesz? Nic między nami nie ma! Znamy się raptem dwa dni, a ty z takim czymś mi wyjeżdżasz! Jadę z nim w trasę, bo nie wiem czy pamiętasz, ale robię za fotografa.
- I co? Będziesz biegać z kamerą jak debil jakiś?


- Po pierwsze: z aparatem, a po drugie to TAK będę biegać jak debil na scenie i pod sceną żeby zrobić zdjęcia! Dziękuję za zrozumienie.- Wstałam, poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam się w moją ukochaną skórzaną kurtkę i poszłam do samochodu. Postanowiłam, że pojadę do najbliższego sklepu i kupię jakieś gazety żeby zobaczyć czy przypadkiem nic się ostatnio dziwnego nie stało. Zła, wsiadłam do samochodu z gazetą i kawą w ręku i odjechałam. W połowie drogi do domu coś mi się przypomniało...
- Kurde... Jackson.- Zapomniałam całkiem o nim! Biedak został w domu sam razem z tymi pasożytami....Przyspieszyłam i jakieś 10 minut później byłam w domu. Bez słowa ściągnęłam kurtkę, buty i poszłam do mojego pokoju. Michael nadal tam siedział.
- A ty co?- Usiadłam koło niego.- Wyjść się boisz?
- Bardzo śmieszne...- Wbił we mnie wzrok zabójcy.- Słyszałem waszą kłótnię... Nie chcę w jakikolwiek sposób psuć wam relacji.
- Coś ty, głupi?- Spojrzałam się na niego dziwnie.- W żaden sposób nie psujesz naszych relacji!- Odłożyłam na biurko kawę i gazetę, po czym usiadłam z powrotem na łóżku koło Michaela i przytuliłam się do jego ramienia.
- Na pewno?- Pochylił głowę ku mojej twarzy.
- Na pewno! Zluzuj majty Jackson, Dean ci nic nie zrobi. Tyle co se pogada..
- No nie wiem... Słyszałem, że niezły arsenał ma w Impali.
- Co ty...- Podniosłam głowę.- On nigdy z tym wszystkim do ludzi nie startował. Masz moje słowo.
- Mam nadzieję.- Powiedział schował twarz w moich włosach.- Wiesz co?
- Hm?
- Kocham cię.- Szczerze? Zamurowało mnie.
- Ja ciebie też.- Powiedziałam bez namysłu. Chodziło mi oczywiście o miłość przyjacielską.

Miesiąc później....

Normalnie nie uwierzycie czym jeździ Jackson! Wiecie czym on jeździ? Czarnym Triumph'em Daytona 675! W życiu bym nie powiedziała, że on będzie takim cudem jeździł! Kopara mi normalnie opadła jak go zobaczyłam  W SKÓRZANEJ KURTCE, W MOTOCYKLOWYCH BUTACH NA TRIUMPH'IE!



Ale to takie
tam pitolenie o Chopinie... Wiecie co jest najgorsze? Że kuźde chyba coś do niego czuję! No pochlastać się można... Przypomniały mi się jego słowa sprzed miesiąca " Kocham cię." A co jeśli on na serio mówił? No coż... Cza będzie się go zapytać w końcu.
Dean się w końcu na mnie odbraził, a z Michaelem się pogodzili. Cud nad Wisłą normalnie!
Po południu walnęłam sobie kawkę i poszłam do swojego pokoju. Ostatnio Jackson przesiadywał sobie u mnie całymi dniami, a nawet ku niezadowoleniu Dean'a czasami zostawał na noc. Dean oczywiście kategorycznie zabronił mu sypiać u mnie w pokoju. No i znowu kłótnia.... Ostatecznie wyszło tak, że jeśli tak bardzo będzie chciał spać u mnie to może, ale pod jednym warunkiem- śpi na podłodze. Normalnie myślałam, że się zleje ze śmiechu jak powiedział to mój brat xD Serio? Gdybyśmy chcieli to już dawno byśmy spali razem i nic mu do tego no, ale Michael się zgodził, więc obietnicy dotrzymuje.
- Co tam?- Usłyszałam od strony drzwi. To był Michael.
- O cześć.- Podeszłam do niego i się przytuliłam.- Dawno cię nie widziałam.
- No rzeczywiście... wczoraj. Kopę lat.
- Oj tam.. czepiasz się. Siadaj.- Wskazałam miejsce na łóżku. No i tak zaczęliśmy gadać jak te dwa debile. Zeszło się nam do późnego wieczora. Michael właśnie robił sobie legowisko na podłodze bo nie chciało mu się jechać do domu, a Dean'owi wcisnął kit, że mu się benzyna skończyła. Poszedł do łazienki wziąć prysznic itd. a ja siedziałam i myślałam co ja mu powiem... Przyszedł. Teraz ja poszłam do łazienki. Kiedy wróciłam, on leżał sobie na podłodze zakrywając się kołdrą, którą miałam w zapasie na wypadek gości jakiś czy cuś. Usiadłam na łóżku.
- Masz zamiar tam spać? Serio?- Zapytałam ze śmiechem.
- No co? Jak obietnica to obietnica...
- Coś ty... dawaj chodź do mnie. Tam zimno już.- Usiadł obok mnie, a ja oparłam głowę o jego ramię.- Pamiętasz, co mówiłeś mi miesiąc temu?
- Wtedy kiedy bałem się wyjść z twojego pokoju?- Pokiwałam głową.- Tak. I co?
- No bo wiesz... Ty powiedziałeś, że mnie kochasz... A ja ci powiedziałam że ja ciebie też. Ale kurde.. to było takie wiesz... po przyjacielsku.- Oderwał mnie od siebie.- To znaczy... Jak to powiedzieć... No, od tamtego czasu to " Ja ciebie też" nabrało całkiem innego znaczenia. Wiesz o co mi chodzi?- W jego oczach zapłonęły iskierki.  Spojrzał się na mnie z nadzieją.
- Czyli że....?- Jego oczy wręcz płonęły nadzieją i miłością.  W tamtym momencie myślałam, że na zawał zejdę. Bałam się, że nie wiem, ale musiałam to zrobić.  Musiałam mu powiedzieć....
- TAK!  Jackson! Kocham cię!



Cześć Wam wszystkim! Raczej przed świętami nic się nie pojawi więc WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ŻYCZĘ WSZYSTKIM! :D
Co do notki, to kilka godzin nad nią siedziałam, ale i tak mi się nie podoba -.-
No cóż.. sami oceńcie. Boże.. już po 12 w nocy, a ja na necie xD
Wiecie co? Ostatnio oglądając po raz 5928671286 koncert z Wembley, doszłam do wniosku iż mimo, że ekipa Bad World Tour była walnięta do potęgi to byli oni ZAJEBIŚCI. Myślałam, że się zleje jak to oglądałam xD. Tutaj jakiś tancerz- gej klepnął Jacksona po tyłku, tutaj inny chyba zemdlał bo go ktoś na rękach wynosił po Smooth Criminalu bodajże, Jennifer się giba do przodu i do tyłu z tą swoją gitarą, Kuniozęby ( tak nazwałam drugiego gitarzystę xD) gdzieś tam zaiwania za Jacksonem, Jackson się na niego coś tam drze, a ten nawala solówę i nagle gleba na kolana przed Jacksonem, Sheryl i cały chór gibają się na boki i wymachują rękoma na wszystkie strony, basista taką wyczerpującą solówę walnął, że nie wiem. Przy Beat it ten tancerz- gej pomylił kroki ( chyba się za bardzo skupił na MJ. On nie powinien za nim stać!) Sam Jackson skakał i biegał po tej scenie jakby niestwierdzone ADHD miał. Biegał wszędzie! xD Raz jak biegł po schodkach to myślałam, że się wywali, ale biegł dalej :D  Normalnie serio myślałam, że się zleje ze śmiechu xD Co oni tam owalali to poezja jakaś. Na pewno wykorzystam to do tego opowiadania.
I jeszcze mała wiadomość. Nie wiem kiedy będzie następna na mjteam. -.- No tak mi się coś nie chce pisać, że nie wiem. Tutaj mi wszystko jakoś lepiej wychodzi, a tam to jakaś masakra. -.-
No nic... DOBRANOC WSZYSTKIM! Kocham Was :*