expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

wtorek, 11 lutego 2014

Odpowiedź dla Mike'a :)

W tym poście chciałabym odpowiedzieć na pytania Mike'a, które zadał mi w zakładce " Do mnie"

Ile mam lat?

W tym roku skończę 13.

Czym się interesuję?

Interesuję się muzyką, fotografią, blogowaniem, a także chciałabym kiedyś zostać YouTuberką czyli nagrywałabym filmiki o mnie itd. i wstawiałabym je na YouTube ;)

Co kocham robić?

Uwielbiam oglądać Supernatural, horrory i komedie, kocham przerabiać zdjęcia w moim ulubionym programie a mianowicie PhotoScape, kocham pisać opowiadania i dzielić się nimi z Wami Mordki :*, uwielbiam czytać opowiadania z MJ, uwielbiam oglądać na YouTube moich ulubionych  YouTuber'ów  a mianowicie Negatywa i jego dziewczynę Martynę nagrywającą pod nazwą Caramboli, kocham też  wnerwiać moją starszą siostrę <33

Który sezon Supernatural kocham lub lubię?

Coż... trudne pytanie... Kocham wszystkie sezony, ale te najlepsze to zdecydowanie 1,2,3,4 i 5 :)
 Sezony: 6,7,8 i 9 też bardzo lubię, ale to już nie jest to samo co wcześniej. Na tych pierwszych sezonach można się nieźle wystraszyć i ogólnie są cudowne *.* a te późniejsze już takie nie są. Nie ma tego dreszczyku emocji, ale mimo to są niekiedy epickie momenty. 


Cieszę się, że zadajecie mi pytania :) Mam nadzieję, że będzie ich więcej i będę mogła opowiedzieć Wam coś o sobie, swoich poglądach, zainteresowaniach, albo o moich niektórych odpałach :)
Tak przy okazji...Wspominałam o Negatywie i Caramboli... Są oni po prostu megaa :D  Nieźle można się naśmiać, szczególnie z Negatywa xD
Jeśli będziecie chcieli to mogę napisać o nich następny post. Dodam kilka najlepszych filmików np. jak grają w gry albo funny moments :)
Jeśli chcecie żeby następny post był o nich to proszę żebyście pisali w komentarzach, bo nie wiem czy w ogóle to Was zainteresuje :)

Pozdrawiam, Emaa ;D


niedziela, 9 lutego 2014

Supernatural part 6

Siemanko Wszystkim!
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale najpierw nie było weny a później net mi zwolnił -,-
W każdym razie jestem, dodaję nową i mam cichą nadzieję, że Wam się spodoba ;)


Tak! Jackson! Kocham cię!- Kiedy usłyszał te słowa, ogromny kamień spadł mu z serca.
- Ale... ale naprawdę?- Spytał niedowierzająco.
- Tak. To znaczy...chyba tak.- Spuściła wzrok. Mimo wszystko nie była do końca pewna tego co czuła. Michael wziął jej twarz w swoje dłonie. Spojrzał jej głęboko w oczy.
- Nie wiesz co czujesz?- Pokręciła twierdząco głową. On uśmiechnął się tylko i zaczął przybliżać swoją twarz do niej. Dzieliły ich już tylko milimetry.
- Jess! Gdzie jesteś?- Usłyszeli Dean'a. Popatrzyli na siebie przestraszonym wzrokiem.
- Chowaj się pod kołdrę!- Szepnęła Jess, a Michael zerwał się z łóżka i jak najszybciej wśliznął się pod kołdrę na podłodze przywalając tym samym dzwona głową o ścianę. W tym samym czasie Dean wszedł do pokoju.
- O tutaj jesteś.- Powiedział.- A ten co?- Kiwnął głową na MJ.- Śpi już?
- Co? A tak... Zmęczony był. Pół dnia w studio siedział i w ogóle...- Zaczęła ściemniać.
- Aha...No dobra.. To ja już pójdę.- Odparł i wyszedł zanim zdążyła coś powiedzieć. Usłyszała cichy jęk za sobą. Odwróciła się i zobaczyła trzymającego się za głowę MJ siedzącego na podłodze.
- Mocno się uderzyłeś?- Podeszła do niego uśmiechając się. Michael zrobił smutną minkę.
- Mhmm.
-Ojeeej...- Ukucnęła obok niego i pocałowała go w głowę.
- Na czym my tu stanęliśmy?- Zaczął przybliżać swoją twarz do niej. Po chwili pocałował ją. Poczuła te jakże wszystkim znane motylki w brzuchu. Mimo to dalej nie wiedziała co tak naprawdę czuje. Przerwała pocałunek odsuwając się od niego.
- Michael... ja.. ja nie wiem. Proszę, nie naciskaj na mnie. Daj mi trochę czasu.- Powiedziała ze spuszczoną głową. Michael przybliżył się do niej i przytulił ją.
- Oczywiście skarbie. Dam ci tyle czasu ile będzie trzeba.- Powiedział  cicho i pocałował ją w głowę.- No! To kładziemy się?- Zaproponował z uśmiechem. Jess oderwała się od niego i pokiwała twierdząco głową.
-  Ok. Idziemy.- Uśmiechnęła się i zaraz oboje ułożyli się na jej łóżku. Przytuliła się do niego i zasnęła. Michael rozmyślał nad tym wszystkim. Naprawdę przez ten krótki czas zakochał się w niej jak wariat. Nie umiał przestać o niej myśleć. Ba! Nawet nie chciał. Przypomniał sobie ich pocałunek... Jej słodkie usta. To było coś pięknego. Uśmiechnął się do siebie i po kilku minutach także on usnął.
Tymczasem Sam i Dean siedzieli w kuchni i przeglądali gazety w poszukiwaniu roboty. Po chwili Dean odłożył ze zrezygnowaniem swoją gazetę.
- Nic.- Mruknął.- Masz coś?- Zapytał brata.
- Słuchaj.- Powiedział do Dean’a nie odrywając wzroku od gazety. Po czym zaczął czytać na głos.- W ubiegły czwartek w stanie Oregon doszło do makabrycznego mordu, którego ofiarą padł dwudziestoletni mężczyzna.  Przypominamy, że to już szóste morderstwo w stanie Oregon w  ciągu ostatnich czterech tygodni. Czy mamy do czynienia z seryjnym zabójcą?
- No to grubo.- Skomentował Dean.- Musimy to sprawdzić. Wyjedziemy jutro rano. Idę uprzedzić Jess, może jeszcze nie śpi.- Powiedział i wstał z krzesła. Kilka sekund później był już pod drzwiami od pokoju swojej siostry. Zapukał lecz nie usłyszał odpowiedzi. Wszedł powoli do pokoju. Ujrzał  swoją  siostrę wtuloną w Michael’a. Na początku się trochę przestraszył, ale później gdy zobaczył jej uśmiech na twarzy, kąciki jego ust same się podniosły. Wyszedł uśmiechnięty z pokoju i wrócił na swoje miejsce w kuchni. Sam zlustrował go wzrokiem.
- A tobie co? Masz minę jakbyś nie wiem co zobaczył.- Skomentował ze śmiechem.
- Co?- Dean wyrwał się z zamyślenia.- A nie, nic.
- Powiedziałeś Jess?- Zapytał na co Dean pokręcił przecząco głową.
- Nie. Śpi.
- To co robimy? Jedziemy dzisiaj, jutro z samego rana czy czekamy aż Jess wstanie?- Na te słowa Dean wstał z krzesła.
- Pakuj się. Jedziemy dzisiaj. Gdybyśmy czekali do jutra to Jess chciałaby z nami jechać.
- A co w tym złego, że pojechałaby z nami?
- Ślepy jesteś?- Dean postukał się otwartą dłonią w czoło.- Nie widzisz, że ona jako jedyna układa sobie życie? Wiesz ile łowców dostaje taką szansę? W sumie to ty pewnie też byś siedział jeszcze na Stanford gdybym cię wcześniej nie ściągnął żebyś mi pomógł szukać tatę.
- No w sumie fakt.- Sam przyznał rację bratu.
- Sammy, co tak stoisz? Pakuj manatki, mamy robotę.- Powiedział Dean pakując swoją torbę.
Piętnaście minut później...
Zanieś mi to do samochodu ja zaraz przyjdę.- Powiedział Dean podając bratu swoją torbę. Po chwili Sam zniknął za drzwiami. Dean wyciągnął karteczkę po czym napisał na niej żeby Jess się o nich nie martwiła. Karteczkę położył na stole po czym poszedł do samochodu.
Dosłownie 10  minut później obudziła się Jessica. Przetarła oczy i zeszła z łóżka uważając żeby nie zgnieść przy tym MJ. Postanowiła pójść do kuchni aby się napić. Nalała sobie mleka do szklanki i usiadła przy stole. Zauważyła, że na owym stole leży jakaś kartka. Z czystej ciekawości wzięła ją do ręki i zaczęła czytać.
„ Kochana Siostrzyczko!
Musieliśmy wyjechać, bo mamy robotę do wykonania.
Nie martw się o nas, jeszcze wrócimy.
                                                Dean”

-No kurde chyba nie!- Krzyknęła oburzona- Chyba sobie ze mnie jaja robicie- Powiedziała i wzięła do ręki gazetę leżącą na stole. Pomyślała, że pewnie tam coś znaleźli i nie myliła się. Przeczytała artykuł o morderstwach w Oregon. Wstała z krzesła i poszła do swojego pokoju, ponieważ postanowiła obudzić Michael’a. Gdy weszła do pokoju, MJ jeszcze spał. Ukucnęła obok łóżka.
-Mike.. Mike wstawaj.- Mówiła szturchając go lekko. Ten powoli otworzył oczy.- Słodki jest.- Pomyślała.
- Coś się stało?- Zapytał zaspany.
- Wstawaj, mamy robotę.- Powiedziała, a Michael wstał z łóżka.
- No dobra. Daj mi pięć minut i możemy jechać.
Dziesięć minut później byli już gotowi.
- Jedziemy moim motorem.- Powiedział stanowczo Michael.
- A to niby kurde czemu?- Obruszyła się Jessica.
- Temu, że jeśli chcemy ich dogonić to musimy jechać szybko.- Odpowiedział zakładając swoją skórzaną kurtkę.
- Mój samochód też jest szybki.- Przekonywała go wbijając stopy w swoje ulubione buty.
- Jedziemy moim i koniec. Będzie szybciej.- Powiedział stanowczo i otworzył drzwi. Zlustrował swoją towarzyszkę wzrokiem. Zatrzymał się na jej butach.- Nie będzie ci w nich za ciężko?
- Nie, a niby czemu?- Powiedziała zdziwiona.
- Wyglądają na ciężkie...
- Eeee tam. Są najlepsze.- Powiedziała i wyszła na klatkę schodową.- A tak w ogóle to nie zmieniaj tematu. Jedziemy moim samochodem.
- Nie.- Powiedział stanowczo, złapał za dużą torbę, do której wcześniej napakowali broń i zamknął drzwi.
- No niby czemu?- Zatrzymała się na schodach.
- No ci chyba tłumaczę, że będzie szybciej, nie?
- Nie!
- Jak sobie chcesz. Stracimy tylko czas.- Założył swoje ciemne okulary i dalej schodził bez słowa po schodach.
- Wrrr..No dobra!- Warknęła Jess i poszła za nim. Gdy wyszli z budynku, skierowali się na parking.- Wziąłeś broń?
- Yep. Wszystko mam w torbie.- Powiedział i przerzucił sobie torbę przez jedno ramię tak, aby mu się lepiej prowadziło i wsiadł na swój pojazd.- Wsiadaj.
- Już się robi panie Jackson.- Powiedziała cicho i wsiadła na motor.
- Coś mówiłaś?- Zapytał odpalając silnik.
- Ja? Nie, skądże.- Powiedziała i objęła go rękoma żeby nie spaść z pojazdu.
- Jak chcesz to z tyłu masz uchwyt.- Zaczął się śmiać.
- I co z tego? Jedź.- Powiedziała, a motor ruszył.

                                                                                                 *
Tymczasem Sam i Dean zatrzymali się w małym hostelu w niewielkim miasteczku w stanie Oregon. Bracia właśnie ubierali się w garnitury, ponieważ musieli jechać sprawdzić okoliczności zgonu dwudziestoletniego mężczyzny, o którym przecztali w gazecie.
- Wyglądam w tym jak idiota.- Mruknął Dean, a Sam zlustrował go wzrokiem.
- Co Ty.. pasuje ci..- Stwierdził Sam śmiejąc się.
- Zamknij się.- Powiedział z zabójczym wzrokiem Dean.- Chodźmy już.- Oznajmił i poszedł do samochodu, a za nim poszedł Sam. Kilka minut później byli już w drodze.
                                                                                           *
- Jackson ja cię zapierdziele. I niby ja mam w tym CZYMŚ chodzić po mieście?- Mówiła z oburzeniem Jess. Michael kazał jej założyć garnitur.
- No przecież ładnie wyglądasz. Co ci znowu nie pasuje?- Westchnął i opadł na fotel. On i Jess zatrzymali się w tym samym hostelu co bracia. Problem w tym, że o tym nie wiedzieli.
- WSZYSTKO mi nie pasuje! No weź popatrz! Jak stara babcia wyglądam nooo. Już męskie garnitury są ładniejsze.
- Oj nie marudź. Ile my tam będziemy? Piętnaście minut? Jess ja cię błagam. Ubieraj się i jedziemy.
- A ty? Ludzie cię przecież poznają, a już na pewno nikt nie uwierzy, że sławny Król Popu Michael Jackson jest z FBI.
- Dlatego TY pójdziesz z nimi gadać, a JA zostanę przy motorze.- Stwierdził szczerząc się od ucha do ucha.
- O nieee. Tego mi nie zrobisz. Ja nigdzie sama nie idę!
- Oj przecież żartowałem. Mam przebranie. Czekaj, zaraz przyjdę.- Powiedział i zniknął za drzwiami łazienki. Piętnaście minut później przyszedł do Jess. Miał na sobie czarny garnitur i eleganckie buty. Na nosie miał czarne okulary.
- I to niby twoje przebranie?- Prychnęła Jess.- Powaga?
- Tak.- Powiedział uśmiechnięty.
- No dobra...- Westchnęła.- Idziemy, ale jak później będzie nas gonić tłum rozwrzeszczanych fanek i dziennikarzy to powiem, że cię nie znam i że tylko przechodziłam obok ciebie.- Powiedziała i oboje wyszli z budynku, a potem pojechali do kostnicy z zamiarem sprawdzenia ciała tego zabitego mężczyzny.
                                                                                                *
Sam i Dean wyszli z samochodu i właśnie zmierzali w kierunku szpitala, w którym znajdowała się kostnica.
- Że też ci się nagle jeść zachciało... Tylko czas straciliśmy przez ciebie.- Powiedział Sam otwierając drzwi do szpitala.
- Cicho bądź. Na głodniaka nie umiem pracować.
- Idziemy do kostnicy, a ty się burgerami opychasz pacanie.- Mruknął Sam. Nagle zauważyli dwie postacie zbliżające się do nich. To byli Michael i Jess.
- Co do...- Mruknął Dean gdy zobaczył swoją siostrę.
- Dzień dobry panowie. Co tak późno?- Zagadnęła Jess.
- Bo się komuś BURGERÓW zachciało.- Powiedział Sam.- Przez niego tylko czas straciliśmy.
- Zamknij się. Coś ci już chyba mówiłem, nie? No właśnie.- Burknął Dean.- Co wy tu robicie?- Zwrócił się do swojej siostry i MJ.
- Serio? Myślałeś, że nie zobaczę tej gazety na stole?- Zaśmiała się.
- Sam, masz wpierdziel.- Warknął do Sam'a.- Zostawiłeś tą gazetę na stole? Powaga?
- Zapomniałem o niej.
- Dobra, kij z tym. Dowiedzieliście się coś?- Zapytał Dean.
- Trochę. Ofiara nazywa się Patrick Smith, 20 lat, rozszarpany na strzępy.
- Jak zginął?
- Tydzień temu pojechał z przyjaciółmi pod namiot do lasu. Podobno "napadł ich niedźwiedź". Nie za bardzo chce mi się w to wierzyć biorąc pod uwagę to, że to już szósty taki przypadek w ciągu  ostatnich czterech tygodni. Patrick'a znalazł miejscowy myśliwy Jack Steel. Pozostałej trójki nie znaleziono. - Powiedział Michael.
- Skąd wy to wiecie?
- Ten cały gościu od kostnicy.. Nie pamiętam jak on tam się zwie, znał Patrick'a.- Powiedziała Jess.
- No to grubo.- Skomentował Dean.- Gdzie się zatrzymaliście?
- W tym takim hostelu niedaleko.
- To tak jak my. To robimy tak....Wy wracacie do hostelu, idziecie do naszego pokoju i szukacie czegoś przydatnego w tych wszystkich książkach w tej takiej dużej czarnej torbie leżącej obok łóżka, a  my jedziemy do tego myśliwego. Może od niego się coś dowiemy. Macie jego adres?
- Tak. Wzięłam od tego gościa w kostnicy.- Powiedziała Jess i dała Dean'owi karteczkę z adresem.
- Ok. To my jedziemy. Macie tutaj klucz do naszego pokoju. Jakby co to pokój 310.- Dean podał siostrze klucz do pokoju.- Tylko grzecznie mi tam!- Powiedział gdy wychodzili.
- A temu tylko jedno w głowie.- Mruknęła ze zrezygnowaniem Jess.
- No dobra. To jedziemy.- Stwierdził MJ i zaraz byli w drodze do hostelu.
- Jezu jaki burdel...- Stwierdziła Jess gdy weszli do pokoju Sam'a i Dean'a.- Od razu widać, że tutaj bracia Winchester przesiadują. Wszystko porozrzucane, śmieci na podłodze... Cali oni.
- Haha no nieźle.- Powiedział Michael.- To gdzie ta torba?- Zapytał rozglądając się.- O! Jest.- Wyciągnął z niej stos książek.
- O w dupe... dużo tego trochę.- Powiedziała Jess siadając na jednym z łóżek.
- No trochę..
- Ej patrz!- Powiedziała Jess wyciągając spod poduszki pistolet Dean'a i srebrny sztylet.- To się nazywa prawdziwy łowca.
- Przezorny zawsze ubezpieczony.
- Taaaa jasssne. Pewnie mu się samoloty śnią.- Zaczęła się śmiać. Michael zresztą też.
- Że co?
- Serio. Dean panicznie boi się latać samolotami.
- Nie noo powaga?
- No na serio!- Jess już leżała na podłodze przez ten śmiech.- Ale to jeszcze nic!- Podniosła się.- Sam boi się klaunów!
- AHAHAHAHAHAH!- MJ aż brzuch rozbolał od tego śmiania.- Weź bo nie wyrobie!
- HAHAHAHHAH! Dobra spokój. Ogar.- Powiedziała Jess ciężko dysząc.
- No ja nie mogee.. Jak się można bać klaunów?
- Nie wiem. Dobra. Szukajmy, może coś znajdziemy.- Zarządził Michael. Przez kolejne dwie godziny siedzieli na łóżku Dean'a  zatopieni w lekturze.
- Ej weź mi podaj to tamto.- Pokazała na ciekawie wyglądający dziennik. Otworzyła go i zamarła.- O ja jebie.- Przybliżyła głowę do napisu bo myślała, że się przewidziała.- Weź zobacz bo mnie już chyba wzrok zawodzi.- Podała dziennik MJ.
- Powaga?- Powiedział gdy również przeczytał napis.- John Winchester?
- Kuźwa to on miał dziennik?
- Widocznie tak...
- Dobra daj.- Zabrała mu.- Może tam coś będzie.- Powiedziała i zaczęła czytać.- O! Słuchaj!  23 lata temu tata chyba był w takiej samej sytuacji co my. Ofiarami było kilkoro przyjaciół, którzy wybrali się pod namiot do tego lasu nieopodal. Tata pisze, że ten stwór nazywa się Wendigo, żywi się ludzkim mięsem i potrafi naśladować ludzkie głosy np. wołanie o pomoc. Jedynym sposobem na zabicie Wendigo jest spalenie, bądź zabicie ich przy użyciu srebrnego noża lub pocisków.
- No to trochę informacji już mamy. Teraz szukamy gdzie to coś może mieć kryjówkę i co może nas od tego chronić.- Powiedział Michael i zaczął szukać w książce.- Mam!- Powiedział i zaczął czytać.- " Według legend może osiągać do 4 metrów wysokości. Jego broń stanowią nie tylko ostre pazury i kły, ale i niewiarygodna szybkość i siła, którą dysponuje. Potwór ten jest opisywany jako potwornie chudy człowiek, w zasadzie same kości pokryte pomarszczoną skórą w szarym kolorze."
- To wiemy już jak wygląda.- Powiedziała.- Szukaj gdzie mogą mieszkać.
- Mam. " Wendigo przez wiele lat nie muszą polować. Hibernując  w ciemnych i opuszczonych miejscach np. starych kopalniach. Kiedy jednak się budzą są bardzo głodne i rozpoczynają polowanie na ludzi. W ich naturze jest również robienie " zapasów" z ludzi, dlatego często pokrywają swoje ofiary i przetrzymują je w pewnego rodzaju spiżarniach."
-Jeszcze szukaj jak się od nich chronić.
- " Przed atakiem Wendigo chronią symbole anasazi, które narysowane np. na ziemi nie pozwalają potworowi przez nie przejść."
- No fajnie, ale jak to wygląda?- Zapytała, a Michael pokazał jej te symbole w książce.
- Aha... no dobra. Znaczy się szykuje się nam polowanie.
- Tak jakby.
- Ja pierdziele... Jak ja dawno na polowaniu nie byłam.
- Jak chcesz to przecież możesz zostać.
- Jasne, ja sobie tu zostanę, a wy w tym czasie będziecie polowali na to coś ryzykując życie? Coś ty głupi?
- No ok. Tylko mówię przecież.- Powiedział i w tym samym czasie usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili Sam i Dean weszli do pokoju.
- Cześć.- Powiedzieli.
- No cześć.- Powiedziała Jess.- Dowiedzieliście się czegoś?
- Wiemy tylko gdzie młodzi rozstawili ten swój namiot i gdzie ten myśliwy znalazł tego Patrick'a.
- Uuuuu to słabo coś. My się dowiedzieliśmy dużo.
- Co takiego?- Zapytał Sam.
- Siadajcie to wam opowiemy.- Zaproponowała Jessica. Bracia usiedli, a Jess i Michael opowiedzieli wszystko czego się dowiedzieli.
- No to pakujemy się i jedziemy do tego lasu.- Zarządził Dean.- Jess zostajesz.
- No chyba cię głowa boli! Nigdzie nie zostaję. Jadę z wami i koniec kropka a jak nie to kopa w dupe dostaniesz moimi butami a tego byś nie chciał!
- Jess to niebezpieczne.
- A czy kiedykolwiek robiliśmy coś co było bezpiecznego?
- No nie ale...
- No właśnie! Jadę z wami.
- Eh.. No dobra.- Mruknął gniewnie Dean.- Idźcie się pakować.- Po tych słowach Jess i Michael wyszli z pokoju i skierowali się do swojego.
- Weź tą torbę z bronią i czekaj na mnie ja tylko skoczę do łazienki.- Powiedziała i pognała szybko do łazienki. Wróciła kilka minut później. Razem poszli z powrotem do Sam'a i Dean'a.
- Jedziecie z nami czy motorem?- Zapytał Dean.
- Z wami.- Odpowiedzieli oboje.- Więcej miejsca.
- Ok to idziemy.- Kilka minut później byli już w drodze. Dean jak zwykle prowadził, Sam siedział obok niego, a Jess z Michael'em siedzieli z tyłu.
- Michael?- Zagadnął Dean.
- Tak?
- Tak ogólnie to jak to zrobiłeś, że cię nie rozpoznali nigdzie?
- Ludzi łatwo da się oszukać. Wystarczy ubiór w innym stylu, troszkę zmieniony głos, inne nazwisko i odrobinę przerobione zdjęcie na identyfikatorze. Oczywiście wszyscy się mnie pytają czy jestem Michael'em Jackson'em a ja im wtedy tylko wciskam kit, że jestem do niego strasznie podobny i że dużo osób mnie z nim myli.
- Nieźle żeś to wykombinował.- Pochwalił go Dean.
- Sam się zdziwiłem, że tak szybko mi uwierzyli.
- Hahah no to nieźle.- Zaśmiała się Jessica.
Po piętnastu minutach byli już na miejscu. Wyszli z samochodu i zabrali z bagażnika torbę z potrzebnymi rzeczami. Wyruszyli w las. Doszli na miejsce gdzie grupa przyjaciół rozbiła namiot. Leżało tam pełno różnych rzeczy. Od strzępów ubrań aż po  pozostałości po namiocie.
- Rozejrzyjmy się tu trochę.- Zarządził Dean.
- Ej patrzcie!- Krzyknęła Jess i podniosła kamerę wideo. Sam, Dean i Michael podeszli do niej.- Może coś nagrali...- Powiedziała i włączyła ostatni film. Przedstawiał on na początku las w nocy. Ten kto nagrywał prawdopodobnie szedł sam przez ciemny i mroczny las. Nagle dało się usłyszeć głośny, dziki ryk.
- O shit shit! Sarah! Gdzie jesteś?!- Krzyczał autor nagrania. Było słychać jak biegnie przez gęstwiny. Znowu usłyszeli ten dziki ryk. To coś było coraz bliżej. Nagle autor nagrania ustał. Skierował kamerę do góry na drzewo stojące naprzeciw niego. Nagle z drzewa spadło ciało. Było całe we krwi i poszarpane. Autor nagrania zaczął głośno krzyczeć i znowu biegł przez gęstwiny. Nagle przed nim pojawiła się wielka postać. Była chuda a jej ciało pokrywała szara pomarszczona skóra. Miała wielkie szpony i kły. Zaczęła ryczeć. To do niej należał ten ryk, który usłyszeli wcześniej. Po chwili zaczęła gonić mężczyznę z kamerą. Autor przewrócił się a wtedy bestia go dopadła i rozszarpała na strzępy.
- Jezu Chryste...- Szepnęła Jessica.
- Boże...- Mruknęli Michael i Sam.
- Co to kurwa było?!- Powiedział zdenerwowany Dean.- Słuchajcie musimy się zbierać. Zaraz się ściemni a nie wiem jak wy ale ja nie chcę skończyć jako kolacja tego czegoś. Nagle usłyszeli wołanie o pomoc.
- Co to było?- Powiedział Sam.
- Ktoś chyba woła o pomoc. Idziemy.- Powiedział Dean. Poszli za tym tajemniczym głosem.
- Ej to było gdzieś tu, nie?- Zapytała Jess gdy oddalili się już spory kawałek od miejsca rozbicia namiotu.
- No tak. To stąd dochodziły te krzyki.- Powiedział zdziwiony MJ.
- O w dupe...- Powiedziała Jess.
- Co jest?- Zapytał Dean.
- Pamiętacie co tata pisał o Wendigo w swoim dzienniku?
- Potrafi naśladować ludzkie dźwięki np. wołanie o pomoc.- Powiedzieli wszyscy na raz.
- O w dupe..- Powiedział Dean.- No to klapa.
- Co robimy?- Zapytał Michael.
- Wracamy.- Powiedziała Jess.- Ale zaraz... eeee.. skąd my przyszliśmy?
- No to kurwa ładnie.- Skomentował Dean.- Zostajemy tutaj i czekamy do rana. Już się ściemnia. Rozpalmy ognisko. Jess, Michael- Zwrócił się do nich.- Idźcie po drewno, a ja z Sam'em ogarniemy tu trochę.
- Ok.- Powiedzieli Jess i Michael i poszli w las szukać jakiegoś drewna na opał.
- Kurde, ciemno już.- Powiedziała Jess po chwili ciszy.
- No trochę... Masz latarkę?- Zapytał.
- Yhym.- Mruknęła. Wyciągnęła latarkę i włączyła ją. Światło rozświetliło im drogę. Para stanęła jak wryta. Jakieś 10 metrów przed nimi stała ta wielka postać. Stali tak przerażeni jeszcze jakieś 3 minuty.
- Boże, Michael... Co robimy?- Zapytała cicho Jessica.
- Nie wiem... Widzi nas, to jest pewne. Nie ruszajmy się na razie.- Odpowiedział cicho. Nagle stwór zaczął ryczeć tak jak na filmie, który oglądali przy namiocie. Potwór zaczął biec w ich stronę.
- O ja pierdole...- Szepnęła Jess.
- Wieeeeej!!!- Wrzasnął MJ i pociągnął ją za rękę. Uciekali tak przez gęstwiny dobre 10 minut, gdy nagle Jessica przewróciła się o korzeń drzewa. Michael szybko pomógł jej wstać i uciekali dalej. Biegli szybko, ale słyszeli, że Wendigo jest coraz bliżej. Michael spojrzał się za siebie. Serce zabiło mu jeszcze mocniej. Potwór był już tak blisko. Usłyszał krzyk Jessiki, odwrócił się i zobaczył jak Wendigo porywa jego towarzyszkę.
- Jess, nie!- Krzyczał.
- Mike!- Usłyszał z oddali. Wołał ją jeszcze przez kilka minut, ale nie usłyszał odpowiedzi. Został sam w środku lasu jedynie z latarką. Postanowił zawiadomić chłopaków. Biegnąć ile sił w nogach myślał co dalej będzie. Czy uda im się uratować Jess? Jego ukochaną? Obiecał sobie w duchu, że odnajdzie ją, a tego potwora własnoręcznie zabije. Takie było jego postanowienie, a tak się składa, że jest człowiekiem upartym i za wszelką cenę dąży do celu.

No i to by było na tyle :) Piszcie co o tym sądzicie. 
No i... w końcu mamy pierwsze polowanie! :D Te cytaty z książki, którą czytał MJ wzięłam z portalu http://supernatural.com.pl/
A! I jeszcze coś... Dodałam zakładkę " O mnie". Jeśli chcecie to wpadajcie tam i pytajcie o co chcecie. Więcej szczegółów w zakładce ;)
Pozdrawiam i nie wiem kiedy wrócę, Emaa ;D