No hej, siema, siemanko!
Co tam u Was?
Ja osobiście jadę na antybiotyku, nudzę się w chuuu w domu, więc napisałam zajebiście długaśną ( jak na moje możliwości) notkę :D
Chciałabym również przeprosić za to, że nie zawsze komentuje Wasze wpisy, ale albo nie mam czasu, albo mi się nie chce ( jestem strasznym leniem) albo najzwyczajniej transfer na necie mi się kończy i net mi chodzi jak stara ku**a :)
Heh... Ksawuś na szczęście mnie nie zdmuchnął chociaż byłam na takiej jakby "linii frontu" bo mieszkam na północy Polski. Tylko mi na podwórku świerk złamało i chwała Bogu, że ten bardziej pod płotem, bo jeszcze nasz sąsiad przy samym domu ma taki wielgaśny świerk i jakby jego złamało to i sąsiad i my byśmy ucierpieli, bo mamy taki jakby połączony dom. W sumie dzieli nas tylko ściana. -.- Dobra, nie ważne.
U Was też taka pogoda do dupy? Wczoraj lód, dzisiaj chlapa. Dobrze, że w domu siedzę :D
Dobra, nie zamęczam tylko dodaję :D
- Naprawdę nie musisz mi za nic dziękować. Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć.- Powiedział do mnie Michael. Odsunęłam się od niego.
- Ale przecież znamy się tylko jeden dzień...A tak w ogóle to, która godzina? Długo spałam?- Zapytałam wycierając łzy. Spojrzałam na zegarek i wytrzeszczyłam oczy.- 3:00 w nocy?!
- No trochę przysnęłaś...- Uśmiechnął się Mike.
- I ty tak ciągle tutaj ze mną leżałeś i mnie pilnowałeś?- Z uśmiechem przytaknął mi głową.- Serio? Boże... przepraszam. Na pewno chce ci się spać i ogólnie zmęczony jesteś, a Dean jeszcze kazał ci mnie pilnować..
- Ciii... Nikt mi nic nie kazał. Sam się zaoferowałem. Bałem się o ciebie...- Spuścił głowę.
- Dziękuję.- Uśmiechnęłam się.- Kurczę...- Usiadłam na po turecku na łóżku żeby było mi wygodniej.- Możesz mi wytłumaczyć jak to jest, że znamy się dopiero ponad dzień, a czuję się jakbyśmy znali się od dziecka?- Popatrzył się na mnie i znów pokazał rządek śnieżnobiałych zębów.
- Też tak masz?- Przytaknęłam mu.- Nie mam zielonego pojęcia!- Zaczęliśmy się śmiać. Po chwili wstałam z łóżka.
- Idę się napić do kuchni... Idziesz?
- Najpierw skoczę do łazienki.
- Ok, wiesz gdzie, nie?
- Yhym... Dean mi powiedział.- Uśmiechnęłam się i wyszłam z pokoju. Powoli weszłam do kuchni i zobaczyłam siedzącego na krześle przy stole, płaczącego Dean'a. Nie zauważył mnie.
Podeszłam do niego i przytuliłam go z całej siły.
- Jess... Ja przepraszam. Tak bardzo cię przepraszam. Nie udało mi się uratować taty.- Wstał i przytulił mnie mocno.
- Dean... To nie ma teraz znaczenia. Musimy się jakoś pozbierać. Słyszysz?- Potrząsnęłam nim. Przytaknął mi głową.- Co z grobem?
- Spaliliśmy ciało, ale pomnik jest.
- Chciałabym go odwiedzić... Możemy jutro- Spojrzałam na zegarek.- a raczej dzisiaj pojechać tam? Daleko to?- Usiedliśmy naprzeciwko siebie przy stole.
- Nie... to niedaleko. W sumie to na pobliskim cmentarzu.
- Ale Dean... Dlaczego mi nic nie powiedzieliście?- Zapytałam bawiąc się serwetką. On spojrzał się na mnie z troską.
- Nie chcieliśmy cię martwić. Wiedzieliśmy, że ustatkowałaś się.- Uśmiechnął się trochę.
- Coś ty... Mogliście zadzwonić.
- Przepraszam.- Mruknął. Podeszłam do niego i go przytuliłam.
- Braciszku.... Nie gniewam się na was.- Oderwał się ode mnie.
- Naprawdę?
- Naprawdę. Kocham was i nie potrafię się na was gniewać, a teraz wybacz, ale muszę się napić.- Podeszłam do stołu i nalałam sobie szklankę wody.- Tak w ogóle to po kiego grzyba na mnie Jacksona nasłałeś.- Dean popatrzył się na mnie zdziwiony.
- Że co?
- Jajco.- Mruknęłam.- Po kiego grzyba Jacksona na mnie nasłałeś!- Powiedziałam głośniej.
- Ja nikogo nie nasyłałem! Sam się chłopak wyrwał.- Zaśmiałam się gdy to powiedział.
- Ten "chłopak"- zrobiłam niewidzialny cudzysłów w powietrzu- Jest od ciebie starszy o kilka lat więc uważaj.- Zaczęłam się śmiać. On mi zawtórował.
- Kto starszy?- Usłyszeliśmy głos od strony drzwi.
- Jackson, nie ładnie tak podsłuchiwać.- Pogroziłam mu palcem przed nosem.
- Nie ładnie tak pokazywać palcem, Winchester.- Zaśmiał się.
- Yhh ty..
- Co ja?
- Ty... Ty...
- Dobra, nie kończ.- Wtrącił się Dean i zlustrował Michaela wzrokiem.- Jeszcze jej nie ściągnąłeś?- Mówił o koszuli. Michael zaśmiał się.
- Mam ją ściągnąć?- Zaczął ją ściągnąć, a mi mimo woli się gorąco zrobiło.- W sumie to ciepło tu.- Dean, widząc moją minę od razu zmienił zdanie.
- Ej! Dobra, nie rozbieraj mi się tu.- Zerknął na mnie.- Jeszcze mi tu siostrę zdemoralizujesz- Spaliłam takiego buraka jak nigdy, a ten idiota czyt. Jackson zaczął się śmiać. Rzeczywiście! Bardzo śmieszne, Jackson! Dean po chwili klepnął dłońmi w stół i wstał.- No! Trzeba się iść położyć... Trochę późno już.
- Serio?- Powiedziałam śmiejąc się z niego. Napotkałam godny mordercy śmiech mojego brata.- Ej! Dean! A Sam'a gdzie wcięło? Na burdel napad zrobił czy co?- Zapytałam jeszcze.
- Toć to ciota...- Powiedział roześmiany.- Śpi od trzech godzin.
- A można wiedzieć gdzie?- Spytałam.
- W łazience pewnie.- Śmialiśmy się wszyscy.- Nie nooo.. W gościnnym klepnął na kanapie.
- A ty gdzie będziesz spał?
- Ja? Ja się walnę gdzieś na podłodze, ewentualnie w moim maleństwie.- Powiedział i wyszedł.
- Już go lubię.- Powiedział roześmiany Michael.
- Tsa.. Nawet nie wiesz jacy oni czasem są wkurzający. Najgorzej jest jak się wyzywać zaczną... Wtedy to dopiero się dzieje.
- Tak.. Wyobrażam sobie.- Usiedliśmy sobie na krzesłach. Czułam, że mimo wszystko musimy sobie coś wyjaśnić.
- Słuchaj... Wracając do naszej wcześniejszej rozmowy, tej zanim przyjechali chłopacy... Wiem, że w sumie wszystko omówiliśmy, ale jedno pytanie ciągle mi w moim głupim łebku siedzi... Dlaczego tak mnie potraktowałeś w pracy? Wszystkie kobiety tak traktujesz?- Spojrzał się na mnie na serio przerażony. Chyba nie wiedział co odpowiedzieć, aż w końcu zaczerwienił się i odpowiedział:
- Ach... Słuchaj.. Wiem, że to może być dla ciebie za szybko, wiem że znamy się dopiero jeden dzień, wiem że może w ogóle ci się nie podobam, ale nie będę ukrywał że mi się podobasz.- Mimowolnie się uśmiechnęłam. Pierwszy raz się komuś podobałam. Ja, czyli Jessica Mary Winchester- zwykła fotografka z Kansas, a przy tym łowczyni duchów i demonów za co prawdopodobnie zostałabym wyśmiana i okrzyknięta świrniętą gdyby świat się o tym dowiedział.
- Wow... To znaczy... Ehh..- Motałam się.- Kurde! Nie wiem co powiedzieć... Posłuchaj.- Uklękłam obok niego i złapałam jego dłoń.- Jesteś przystojny i to nawet bardzo. Ba! Zajebisty jesteś! Ale przykro mi...- Spuścił wzrok.- Popatrz na mnie!- Podniósł go z powrotem.- Znamy się dopiero dzień, a to stanowczo za szybko. Daj mi trochę czasu. Nie ukrywam iż możesz nawet trochę powalczyć o moje względy. Nie musisz być również taki słodziusi milusi, że aż mdli. Wręcz przeciwnie.- Wstałam.- Powiem ci, że podobał mi się ten chamski Jackson w pracy.- Uśmiechnęłam się do niego, a w jego oczach zapłonęły iskierki. Wstał z krzesła i objął mnie tymi swoimi ramionami. Cieszył się. Czułam to.
- Dziękuję.- Wypowiedział mi do ucha.
- Heh.. Nie masz za co. Ale pamiętaj.- Odsunęłam go od siebie.- Na razie nic z tego nie będzie.- Posmutniał, ale tylko na chwilę. Sekundę później znowu uśmiechał się jak anioł.
- Wiem i szanuje to, ale będę walczył. Zobaczysz.- Pocałowałam go w policzek i usiadłam z powrotem na krzesło.
- Ej... A co dalej z moją pracą?- On również usiadł.
- Masz tą dyskietkę co ci dałem w pracy?- Przez chwilę spojrzałam się na niego z przerażeniem, ale zaraz walnęłam facepalma i podeszłam do mojej kochanej czarnej, skórzanej kurtki z ćwiekami i różnymi zamkami. Wyciągnęłam z kieszeni kurtki dyskietkę.
- Mam.- Uśmiechnęłam się.
- Tam masz zapisane zdjęcia z mojej ostatniej sesji zdjęciowej. Pamiętasz jak ci mówiłem przez telefon, że szukam kogoś do okładki?- Pokiwałam twierdzącą głową.- No właśnie. Ty się tym zajmiesz. Chcę zobaczyć co potrafisz.
- No okej...- Westchnęłam. Trochę czasu mi to zajmie coś czuję..- Jaki tytuł?
- Bad.- Powiedział, a ja zaśmiałam się. Tak, przypomniał mi się ten Bad Boy z pracy xD
- Z czego te ha?
- Z niczego.- Pokazałam mu język.- Jaki kolor, czcionka?
- No właśnie! I tutaj zaczyna się twoje pole do popisu. Ma być coś ciekawego, przykuwającego uwagę.
- Fajnie.- Mruknęłam.
- Coś nie tak?
- Nie nic.
- To dobrze.
- Ile mam na to czasu?- Zapytałam patrząc się tępo na dyskietkę.
- Tydzień ci wystarczy?- Moja mina była po prostu bezcenna. Patrzyłam się na niego jak na kosmitę. Ja to dam radę zrobić w jeden dzień, no ale dobra.
- No dooobra. Co dalej?
- A później to się zobaczy.- Uśmiechnął się i przygryzł wargę. Nosz kurde! Zaczynam go nie lubić chyba. On to specjalnie robi!
- Robisz to specjalnie Jackson...- Spojrzałam się na niego spod byka.
- Ale co?- Znowu to zrobił.
- Jajco!- Odpowiedziałam zirytowana.
- Ale ja nie wiem o co ci chodzi.- I znów. Wstałam.
- Przestań!q
- Ale co?- Podbiegł do mnie uśmiechając się zawadiacko. Złapałam go za kołnierz i przyciągnęłam go do siebie. Dzieliło nas chyba jakieś 4 cm, ale trwało to tylko najwyżej sekundę. Odepchnęłam go i zmierzałam w stronę łazienki.- Ej nooo! Nie zostawiaj mnie tu tak samego.- Odwróciłam się śmiejąc.
- A co? Boisz się że Dean ci coś zrobi?
- HA HA! Bardzo śmieszne.
- Idę się odświeżyć. Mam śmierdzieć?
- A mogę iść z tobą?- Zapytał niewinnie.
- Chyba w snach Jackson.- Powiedziałam ze śmiechem i poszłam do łazienki.
Wzięłam prysznic i po kilkunastu minutach wyszłam. Nie uwierzycie, ale on dalej stał w tym samym miejscu z tą samą miną diabła!
- A ty co tu robisz?
- Stoję, nie widać?
- Która godzina?
- Po czwartej.- W ogóle nie chciało mi się spać. Już się dawno wysapałam.
- Nie chce ci się spać?- Spytałam go.
- Niet.- Pokręcił przecząco głową.
- Och! A czemuż to?
- Pewnie temu że ciebie widzę, no ale dobra.. Załóżmy iż dlatego że się twoich perfum nawąchałem jak spałaś.
- I teraz jesteś na chaju, tak?- Śmiałam się w niebo głosy.
- Tak!- Zaśmiał się głupkowato robiąc przy tym zeza.
- Nie rób z siebie pajaca, Jackson.- Powiedziałam, usiadłam na krześle przy biurku w moim pokoju i odpaliłam komputer.- Zobaczymy coś ty mi tam na wciskał. Siadaj se i nie przeszkadzaj.- Przysunęłam mu krzesło obok siebie, a ten usiadł. Przeglądałam zdjęcia i w końcu zdecydowałam się na jedno. Michael stał ubrany w skórzaną kurtkę z ćwiekami i chyba z tysiącem zamków. Ogólnie była podobna do mojej. Miał też takie fajne, czarne spodnie. Na jego twarzy widniała groźna mina. Zaczęłam bawić się w programie do zdjęć. Zmieniałam ciągle ten głupi napis. A to czcionka mi się nie podobała, a to kolor nie ten, a to w ogóle wszystko do dupy -.-. Co jakiś czas zerkałam na Michaela. Raz nawet przyłapałam go jak patrzył się na moje piersi. Nosz co za zbok. Poprawiłam bluzkę, a ten chyba skapował się o co chodzi, momentalnie się zerwał i podparł głowę ręką i wpatrywał się w monitor.
- Widziałam zboku.- Szturchnęłam go, a ten zaczerwienił się. Po wielu mozolnych próbach siłowania się z tym głupim Bad'em udało mi się! Oł JEJ JE! Brawa dla Jessiki Winchester!
- I jak ci się podoba?- Zapytałam Michaela, który siedział z niedowierzaniem wpatrywając się w monitor. Hehe... Kopara mu opadła xD
- Ja cie.... Kurde.. Zajebiste no!- Krzyknął wesoły.
- Te! A od kiedy ty klniesz?- Zapytałam ze zdziwieniem.
- Ty jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz...
- Wiem, a nawet dużo zboku.- Powiedziałam i sięgnęłam po poduszkę która zaraz wylądowała na jego głowie. W sumie to chyba aż za mocno go walnęłam, bo aż z krzesła spadł xD
- Ej! Żyjesz?- Powiedziałam dławiąc się śmiechem.
- No jebutłem trochę...- Zaśmiał się wstając.- Ale nie odpuszczę ci tego!- Krzyknął i wziął mnie na ręce po czym rzucił na łóżko. Łaskotał mnie, że nie wiem! Myślałam że umrę tam!
- HAHAHAHAAHHAHA! No.. AAHHAHAAHH... Weź przestań... HAHAHAHAHHA! Chcesz mnie zabić?! HAHAHAHAH.
- Ciebie? Nigdy!- Powiedział i odpuścił mi w końcu.
- Ło Jezu.. Dawno żem się tak nie uśmiała.- Mruknęłam nabierając powietrza, żeby choć trochę oddychnąć. Przez tego gada leśnego, pijawkę jedną nie mogłam oddychać!- Pożałujesz tego Jackson.- Powiedziałam dalej leżąc. Ten gad się nade mną nachylił.
- A co mi zrobisz?- "zatańczył" brwiami.
- Nie to co myślisz. I zabieraj te włosy, bo mnie łaskoczesz!- Krzyknęłam wymachując rękami. On położył mi głowę na brzuchu. Nosz co za...- I jak ten projekt? Podoba ci się?
- No pewnie.
- I co dalej?
- Wiesz...- Podniósł się i usiadł po turecku.- Myślałem nad tym, aby zabrać cię w trasę...- Podniosłam się jak oparzona.
- Jak to w trasę?!- Spojrzałam się na niego przerażona.
- No normalnie. Robiłabyś zdjęcia, czasem pobiegała z kamerą... Bardzo bym chciał żebyś pomogła mi w castingach. Czasem byśmy się wybrali na jakieś polowanie.
- A kiedy masz zamiar w ową trasę jechać?
- Za ponad rok. Mamy czas.
- No dobra...- Położyłam się z powrotem, a on znowu położył mi głowę na brzuchu. Kuźwa.. nawet nie wiem kiedy znowu zasnęłam! xD
**********************************************************************************
- Co to ma być?!- Usłyszałam krzyk mojego brata. No tak... to musiał być dziwny widok. Ja leżąca na łóżku a na moim brzuchu głowa Jacksona.
- Ło co ci człowieku chodzi?- Zapytałam zaspana. Zapomniałam całkiem że koło mnie leży Michael.
- To weź zobacz z kim leżysz!
- Weź się kurde nie wydzieraj.- Podniosłam się, ale coś mnie zatrzymało. No tak.. Jackson na brzuchu xD- Aaaa o to ci chodzi... Jackson... Jackson...- Próbowałam go obudzić.- JACKSON!- Krzyknęłam, a ten aż podskoczył.
- Ale o co chodzi?- Powiedział zaspanym głosem.
- Sie kurde domyśl!- Krzyknął Dean.
- Weź wyjaśnij mojemu bratu iż nic mi nie zrobiłeś przez te...- Spojrzałam na zegarek- Dean! Pół godziny?! Fajnie... Spałam PÓŁ GODZINY a ten mi tu robi sceny pieprzonej ochrony braterskiej! Ja nie mogę... idę spać.- Położyłam się z powrotem, a Mike wstał na równe nogi.
- Dean... ale my na serio nic nie zrobiliśmy...- Zaczął się tłumaczyć, a ja podniosłam głowę.
- No bo co można przez pół godziny zrobić?! Dawaj chodź, idziem spać!- Pociągnęłam go za koszulę i ułożyłam się ładnie na jego klacie. Dopiero po chwili do mnie dotarło jak to musiało wyglądać, ale mimo wszystko nie byliśmy ze sobą więc wszystko ok. Usłyszałam jak Dean wychodzi zły z pokoju.
- Ehh.. Sorry Michael...- Powiedziałam w jego klatę.- Musiało to dziwnie wyglądać, ale w przeciwnym razie Dean by tutaj stał i prawił te swoje kazania rodem z WDŻ. Idziem spać, co?
- No.. idziemy spać. Nie wyspałem się cuś.
- Jemu dziękuj.- Powiedziałam, wtuliłam się w niego i zasnęłam. Heh.. I pomyśleć, że znaliśmy się wtedy tylko dzień, a już spaliśmy w jednym łóżku ( BEZ SKOJARZEŃ PROSZĘ). Co prawda pół godziny, ale zawsze coś. Mimo to, nie łączyło mnie z nim nic oprócz przyjaźni. To znaczy jeśli chodzi o mnie, bo u niego to kij tam wie, co mu po tej zakręconej główce chodziło.
**********************************************************************************
Otworzyłam leniwie oczy. Michael jeszcze spał. Ale zaraz... Co ja na jego klacie robię? GDZIE JA RĘKĘ TRZYMAM?! Tak! Spostrzegłam iż trzymałam rękę na jego dupencji. Idiotka! Zerwałam się tak szybko, że z łóżka spadłam.
- Ale co się dzieje? O co chodzi?- Zapytał ospale Michael. Podniósł leniwie głowę i patrzył się na mnie. Pojedyncze loki stały mu dęba. Cały potargany.Wyglądał jak niedojeb jakiś xD
- Co? Nic.- Odparłam.
- To czemu na podłodze leżysz?
- Co? Gdzie? Aaaa.. nie nic. Wychodziłam z łóżka i się przewróciłam.- Wstałam i otrzepałam się.
- Ahaaa... A czemu trzymałaś rękę na moim tyłku?- Zapytał śmiejąc się.
- Pf! Już byś chciał Jackson!
- No to ciekawe, bo nie spałem od 15 minut.- Zaczął się śmiać w niebo głosy. Spaliłam buraka roku... Otworzyłam wściekła drzwi i poszłam do kuchni. Nalałam sobie soku i usiadłam na krześle. Dopiero zauważyłam, że w owej kuchni siedzą moi bracia. Sam jak zwykle coś tak patrzał w swoim telefonie, a Dean... No cóż.. Patrzył się na mnie spod byka jakbym mu anime porno na miesiąc odcięła. Wzrok godny zabójcy normalnie.
- Oj brat... Weź zluzuj majty. Nic nie zrobiliśmy..- Powiedziałam pijąc sok.
- Dziwne, bo wyglądało to inaczej.
- Ale nic takiego się nie stało! Nie jestem tobą, żeby z byle kim do łóżka iść.
- Jess! Martwię się o ciebie!
- Nie musisz! Ja i Jackson nie spaliśmy ze sobą! To znaczy spaliśmy, ale w innym sensie!- Sam aż zakrztusił się wodą, którą akurat pił. W końcu oderwał wzrok od swojej komórki i czekał na rozwój sytuacji zerkając to na mnie to na swojego brata.
- Leżeliście w jednym łóżku! W dodatku przytuleni. Jak ja miałem to odebrać?
- Już się przytulać nie można? Weź się Dean ogarnij w końcu, bo przesadzasz. Nic między mną, a Michaelem nie ma.
- To czemu tak leżeliście?
- Bo byliśmy zmęczeni.
- No to na pewno.- Powiedział z ironią.
- Wal się! Byliśmy zmęczeni, bo do 4:00 nad ranem siedzieliśmy i pracowaliśmy nad okładką do jego płyty. Padliśmy zmęczeni jak te dwa zdechlaki i usnęliśmy. Co w tym złego?
- Czemu leżał na tobie?
- Ja pier****le... Położył głowę na moim brzuchu, bo tak mu było wygodnie, a po drugie rozmawialiśmy o jego trasie, na którą jadę.
- Co?- Odezwał się Sam.
- Normalnie. Jadę z nim w trasę.
- Widzisz?- Zwrócił się Dean do Sam'a.- Mówiłem ci że coś między nimi jest.
- Zaczynasz mnie wkurzać, wiesz? Nic między nami nie ma! Znamy się raptem dwa dni, a ty z takim czymś mi wyjeżdżasz! Jadę z nim w trasę, bo nie wiem czy pamiętasz, ale robię za fotografa.
- I co? Będziesz biegać z kamerą jak debil jakiś?
- Po pierwsze: z aparatem, a po drugie to TAK będę biegać jak debil na scenie i pod sceną żeby zrobić zdjęcia! Dziękuję za zrozumienie.- Wstałam, poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, ubrałam się w moją ukochaną skórzaną kurtkę i poszłam do samochodu. Postanowiłam, że pojadę do najbliższego sklepu i kupię jakieś gazety żeby zobaczyć czy przypadkiem nic się ostatnio dziwnego nie stało. Zła, wsiadłam do samochodu z gazetą i kawą w ręku i odjechałam. W połowie drogi do domu coś mi się przypomniało...
- Kurde... Jackson.- Zapomniałam całkiem o nim! Biedak został w domu sam razem z tymi pasożytami....Przyspieszyłam i jakieś 10 minut później byłam w domu. Bez słowa ściągnęłam kurtkę, buty i poszłam do mojego pokoju. Michael nadal tam siedział.
- A ty co?- Usiadłam koło niego.- Wyjść się boisz?
- Bardzo śmieszne...- Wbił we mnie wzrok zabójcy.- Słyszałem waszą kłótnię... Nie chcę w jakikolwiek sposób psuć wam relacji.
- Coś ty, głupi?- Spojrzałam się na niego dziwnie.- W żaden sposób nie psujesz naszych relacji!- Odłożyłam na biurko kawę i gazetę, po czym usiadłam z powrotem na łóżku koło Michaela i przytuliłam się do jego ramienia.
- Na pewno?- Pochylił głowę ku mojej twarzy.
- Na pewno! Zluzuj majty Jackson, Dean ci nic nie zrobi. Tyle co se pogada..
- No nie wiem... Słyszałem, że niezły arsenał ma w Impali.
- Co ty...- Podniosłam głowę.- On nigdy z tym wszystkim do ludzi nie startował. Masz moje słowo.
- Mam nadzieję.- Powiedział schował twarz w moich włosach.- Wiesz co?
- Hm?
- Kocham cię.- Szczerze? Zamurowało mnie.
- Ja ciebie też.- Powiedziałam bez namysłu. Chodziło mi oczywiście o miłość przyjacielską.
Miesiąc później....
Normalnie nie uwierzycie czym jeździ Jackson! Wiecie czym on jeździ? Czarnym Triumph'em Daytona 675! W życiu bym nie powiedziała, że on będzie takim cudem jeździł! Kopara mi normalnie opadła jak go zobaczyłam W SKÓRZANEJ KURTCE, W MOTOCYKLOWYCH BUTACH NA TRIUMPH'IE!
Ale to takie tam pitolenie o Chopinie... Wiecie co jest najgorsze? Że kuźde chyba coś do niego czuję! No pochlastać się można... Przypomniały mi się jego słowa sprzed miesiąca " Kocham cię." A co jeśli on na serio mówił? No coż... Cza będzie się go zapytać w końcu.
Dean się w końcu na mnie odbraził, a z Michaelem się pogodzili. Cud nad Wisłą normalnie!
Po południu walnęłam sobie kawkę i poszłam do swojego pokoju. Ostatnio Jackson przesiadywał sobie u mnie całymi dniami, a nawet ku niezadowoleniu Dean'a czasami zostawał na noc. Dean oczywiście kategorycznie zabronił mu sypiać u mnie w pokoju. No i znowu kłótnia.... Ostatecznie wyszło tak, że jeśli tak bardzo będzie chciał spać u mnie to może, ale pod jednym warunkiem- śpi na podłodze. Normalnie myślałam, że się zleje ze śmiechu jak powiedział to mój brat xD Serio? Gdybyśmy chcieli to już dawno byśmy spali razem i nic mu do tego no, ale Michael się zgodził, więc obietnicy dotrzymuje.
- Co tam?- Usłyszałam od strony drzwi. To był Michael.
- O cześć.- Podeszłam do niego i się przytuliłam.- Dawno cię nie widziałam.
- No rzeczywiście... wczoraj. Kopę lat.
- Oj tam.. czepiasz się. Siadaj.- Wskazałam miejsce na łóżku. No i tak zaczęliśmy gadać jak te dwa debile. Zeszło się nam do późnego wieczora. Michael właśnie robił sobie legowisko na podłodze bo nie chciało mu się jechać do domu, a Dean'owi wcisnął kit, że mu się benzyna skończyła. Poszedł do łazienki wziąć prysznic itd. a ja siedziałam i myślałam co ja mu powiem... Przyszedł. Teraz ja poszłam do łazienki. Kiedy wróciłam, on leżał sobie na podłodze zakrywając się kołdrą, którą miałam w zapasie na wypadek gości jakiś czy cuś. Usiadłam na łóżku.
- Masz zamiar tam spać? Serio?- Zapytałam ze śmiechem.
- No co? Jak obietnica to obietnica...
- Coś ty... dawaj chodź do mnie. Tam zimno już.- Usiadł obok mnie, a ja oparłam głowę o jego ramię.- Pamiętasz, co mówiłeś mi miesiąc temu?
- Wtedy kiedy bałem się wyjść z twojego pokoju?- Pokiwałam głową.- Tak. I co?
- No bo wiesz... Ty powiedziałeś, że mnie kochasz... A ja ci powiedziałam że ja ciebie też. Ale kurde.. to było takie wiesz... po przyjacielsku.- Oderwał mnie od siebie.- To znaczy... Jak to powiedzieć... No, od tamtego czasu to " Ja ciebie też" nabrało całkiem innego znaczenia. Wiesz o co mi chodzi?- W jego oczach zapłonęły iskierki. Spojrzał się na mnie z nadzieją.
- Czyli że....?- Jego oczy wręcz płonęły nadzieją i miłością. W tamtym momencie myślałam, że na zawał zejdę. Bałam się, że nie wiem, ale musiałam to zrobić. Musiałam mu powiedzieć....
- TAK! Jackson! Kocham cię!
Cześć Wam wszystkim! Raczej przed świętami nic się nie pojawi więc WESOŁYCH ŚWIĄT I SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU ŻYCZĘ WSZYSTKIM! :D
Co do notki, to kilka godzin nad nią siedziałam, ale i tak mi się nie podoba -.-
No cóż.. sami oceńcie. Boże.. już po 12 w nocy, a ja na necie xD
Wiecie co? Ostatnio oglądając po raz 5928671286 koncert z Wembley, doszłam do wniosku iż mimo, że ekipa Bad World Tour była walnięta do potęgi to byli oni ZAJEBIŚCI. Myślałam, że się zleje jak to oglądałam xD. Tutaj jakiś tancerz- gej klepnął Jacksona po tyłku, tutaj inny chyba zemdlał bo go ktoś na rękach wynosił po Smooth Criminalu bodajże, Jennifer się giba do przodu i do tyłu z tą swoją gitarą, Kuniozęby ( tak nazwałam drugiego gitarzystę xD) gdzieś tam zaiwania za Jacksonem, Jackson się na niego coś tam drze, a ten nawala solówę i nagle gleba na kolana przed Jacksonem, Sheryl i cały chór gibają się na boki i wymachują rękoma na wszystkie strony, basista taką wyczerpującą solówę walnął, że nie wiem. Przy Beat it ten tancerz- gej pomylił kroki ( chyba się za bardzo skupił na MJ. On nie powinien za nim stać!) Sam Jackson skakał i biegał po tej scenie jakby niestwierdzone ADHD miał. Biegał wszędzie! xD Raz jak biegł po schodkach to myślałam, że się wywali, ale biegł dalej :D Normalnie serio myślałam, że się zleje ze śmiechu xD Co oni tam owalali to poezja jakaś. Na pewno wykorzystam to do tego opowiadania.
I jeszcze mała wiadomość. Nie wiem kiedy będzie następna na mjteam. -.- No tak mi się coś nie chce pisać, że nie wiem. Tutaj mi wszystko jakoś lepiej wychodzi, a tam to jakaś masakra. -.-
No nic... DOBRANOC WSZYSTKIM! Kocham Was :*
wtorek, 10 grudnia 2013
czwartek, 14 listopada 2013
Supernatural part 4
No siemanko wszystkim!
Trochę czasu minęło od ostatniej notki, ale jestem i dodaję kolejny już 4 part opowiadania Supernatural! :D
Jeszcze coś mi się przypomniało... Jeśli chcecie mnie o coś zapytać, wbijajcie na mojego aska :D
http://ask.fm/JacksonowaEmaa
Zapraszam również na mojego Tumblra. Codziennie cuś tam dodaję :D
http://jacksonowamjteam.tumblr.com/
Dobra nie gadam tylko dodaję :D
Patrzyłam się na nich i myślałam, że ze śmiechu pęknę... Sam miał minę w miarę ogarniętą, ale Dean... Aż go odrzuciło xD
- Seriously?- Powiedział zdziwiony Dean. Ja się uśmiechnęłam i odwróciłam się do Michael'a.
- Michael to Dean, Dean to Michael- Podali sobie dłonie.- Michael to Sam, Sam to Michael.
- Cześć.- Powiedział uśmiechnięty Michael i podał dłoń Sam'owi.
- Dobra, wchodźcie chłopaki. Zaraz wam wszystko wyjaśnię...- Powiedziałam i popchnęłam braci do pokoju gościnnego.- Usiądźcie sobie chłopaki, ja zaraz wrócę.- Powiedziałam i poszłam do kuchni po zimne piwo. Sam i Dean zawsze piją piwo. Kochane pijoki xD Wyjęłam cztery butelki, dla każdego po jednym i wróciłam do chłopaków.
- Chcecie?- Spytałam się ich.
- Dawaj.- Powiedzieli moi bracia.
- A ty?- Popatrzyłam się na Michael'a. Ten tylko pokiwał głową.
- Dzięki, nie piję.
- Dobra, jak chcesz. Więcej dla nas.- Zaśmiałam się i usiadłam na fotelu.
- Dobra Jess... To od kiedy znasz Króla Popu?- Zaśmiał się Dean. No i masz... Zaczęło się przesłuchanie.
- Od niedawna... Dzisiaj zadzwonił do mnie z samego rana, bo potrzebował fotografa... Przyjechał do nas do firmy i tam...ekhem..- Postanowiłam nie mówić im o tym całym incydencie w pracy.
- No i tam omówiliśmy wszystko co było trzeba.- Uratował mnie Michael. Popatrzyłam się na niego z wdzięcznością.
- No właśnie.- Przytaknęłam mu.- Później po pracy zadzwoniłam do Dean'a i dowiedziałam się o tacie, a później musiałam się przejechać samochodem. Zawsze tak robię jak muszę coś przemyśleć. Później zadzwonił Mike i zaprosił mnie do kawiarni. Zgodziłam się. Posiedzieliśmy tam kilka minut, bo zaraz do kawiarni wpadł jakiś dziennikarz i musieliśmy uciekać. Przyjechaliśmy do mnie i tak siedzimy już tak od 21:00.
- Ekhemm... Dobra, ale możesz mi wytłumaczyć dlaczego koleś nosi moją koszulę?- Dean nie lubił kiedy ktoś ruszał jego rzeczy bez pozwolenia, ale co? Mike miał chodzić tak po domu z gołą klatą? Coż... Dla mnie spoko, ale gdyby chłopacy tak go zobaczyli to już w ogóle byłby wykład od Dean'a.
- Oj brat, nie nerwicuj się tak. Wylałam na niego sok niechcący...- Uśmiechnęłam się.- Nie miałam co mu dać to dałam mu twoją koszulę... Nie gniewasz sie nie?- Zrobiłam słodkie oczka i zaraz wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- No dobra... Niech ci będzie...- Mruknął mój brat.
- Jess... dlaczego byłaś taka zdenerwowana kiedy zadzwoniłaś do Dean'a?- Zapytał sie Sam.
- No właśnie...- Posmutniałam.- Od tego soku wszystko się zaczęło.- Popatrzyli się na mnie jak na głupią.- Zaraz wszystko wam opowiem... Otóż gdy wylałam na niego ten nieszczęsny sok, poszłam szybko po twoją koszulę Dean. Kiedy weszłam do tego pokoju, zobaczyłam na jego klacie taki sam tatuaż jaki macie wy...
- Pokaż.- Powiedział Dean, co mnie zdziwiło. Na oglądanie cudzych klat mu się zebrało xD Michael rozpiął koszulę i pokazał tatuaż. Zdziwiony Dean oparł się o oparcie kanapy.
- No i później przyłożyłam mu sztylet do gardła i zaczęłam krzyczeć kim jest itd.
- Mooooja krew.-Zaśmiał sie z dumą Dean.
- No i on mi powiedział..... że jest łowcą.- Popatrzyłam na ich miny.. byli zdziwieni do potęgi, ale kontynuowałam.- Ale to jeszcze nie koniec niespodzianek. Powiedział, że kiedy ostatnio był na robocie znalazł to....- Podałam chłopakom obrączkę taty.
- Jess....- Dean popatrzył się na mnie jakby z współczuciem.
- I zgadnijcie gdzie on to znalazł! W Lawrence! Coś musiało się stać, tata nigdy nie zdejmował obrączki... Coś się musiało stać...
- Jess!- Krzyknął Dean. Aż podskoczyłam na fotelu.- Jess...- Wstał.- Musimy z Sam'em ci coś powiedzieć.... Tata...- Zrozumiałam o co mu chodzi. Oczy mimowolnie zaszkliły się. Po jego policzku również spłynęła łza.
- Nie! To nie może być prawda!- Krzyczałam i przytuliłam się do mojego starszego brata.
- Ciiii... Jess. Uspokój się.
- Dlaczego wcześniej nic mi nie powiedzieliście?!- Wrzasnęłam uderzając pięścią w klatkę piersiową Dean'a.
- Nie chcieliśmy cię martwić...- Powiedział Sam, a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej. To jest po prostu niesamowite jak szczęście i beztroska szybko potrafią prysnąć jak bańka. Tak bardzo kochałam tatę...- Usiądź Jess.- Usiadłam z Dean'em dalej się w niego wtulając.
- Ale ja nawet... Ja nawet się z nim nie pożegnałam!- Powiedziałam zanosząc się płaczem.
- My też się z nim nie pożegnaliśmy.- Dean ścisnął mnie jeszcze mocniej... nawet nie wiem kiedy zasnęłam....
Poczułam, że ktoś mnie niesie.. Otworzyłam lekko oczy. Myślałam, że to Dean mnie niesie, ale się myliłam. To był Mike. Zdziwiłam się nieźle, ale nic mnie już nie obchodziło. Pozwoliłam aby sen zawładnął mną i znowu odpłynęłam do krainy beztroski.
*
Otworzyłam powoli oczy... Leżałam na swoim łóżku przykryta kocem. Odwróciłam się i mało na zawał nie zeszłam... Michael patrzył mi się prosto w oczy. Dzieliło nas góra 20 cm.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić...
- Nie musisz... sama się obudziłam. Tak w ogóle to co ty tu robisz?
- Przyniosłem cię tutaj, bo zasnęłaś wtulona w Dean'a. Chłopacy powiedzieli, że mam cię pilnować no to jestem.- Uśmiechnął się lekko.
- Dziękuję, to miłe.- Pocałowałam go w policzek. Zarumienił się słodko. Uśmiechnęłam się do niego, ale gdy tylko sobie przypomniałam o tacie, po policzku spłynęła mi łza.
- Nie płacz... wszystko będzie dobrze, zobaczysz... Ciiii.- Ku mojemu zdziwieniu Michael usiadł na łóżku i przytulił mnie jak najmocniej do siebie. Nie wierzyłam, że obcy facet mnie tak po prostu przytuli, pocieszy...Zrozumie. W głębi duszy dziękowałam Bogu za to, że poznałam Michael'a. Znaliśmy się dzień, a czułam się jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi od dziecka. Cieszyłam sie, że prawdopodobnie poznałam kogoś kto będzie mnie rozumiał i wspierał w trudnych chwilach. Postanowiłam, że nasza znajomość nie zakończy się na pracy. On zawsze będzie mógł na mnie liczyć. Odwdzięczę się za to co dla mnie robi. Postanowiłam, że chcę zostać jego przyjaciółką.
- Dziękuję.- Wymamrotałam.- Tak bardzo ci dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś.- Wypowiedziałam dalej będąc w jego ramionach.
Wiem, wiem, że krótkie i beznadziejne, ale jak mnie wena napadła tak i napisałam.
Szczerze mówiąc to mało sama się poryczałam jak to pisałam...
Do zobaczenia wszystkim!!!
Kocham Was za to że ciągle tu ze mną jesteście!
Emaa
Trochę czasu minęło od ostatniej notki, ale jestem i dodaję kolejny już 4 part opowiadania Supernatural! :D
Jeszcze coś mi się przypomniało... Jeśli chcecie mnie o coś zapytać, wbijajcie na mojego aska :D
http://ask.fm/JacksonowaEmaa
Zapraszam również na mojego Tumblra. Codziennie cuś tam dodaję :D
http://jacksonowamjteam.tumblr.com/
Dobra nie gadam tylko dodaję :D
Patrzyłam się na nich i myślałam, że ze śmiechu pęknę... Sam miał minę w miarę ogarniętą, ale Dean... Aż go odrzuciło xD
- Seriously?- Powiedział zdziwiony Dean. Ja się uśmiechnęłam i odwróciłam się do Michael'a.
- Michael to Dean, Dean to Michael- Podali sobie dłonie.- Michael to Sam, Sam to Michael.
- Cześć.- Powiedział uśmiechnięty Michael i podał dłoń Sam'owi.
- Dobra, wchodźcie chłopaki. Zaraz wam wszystko wyjaśnię...- Powiedziałam i popchnęłam braci do pokoju gościnnego.- Usiądźcie sobie chłopaki, ja zaraz wrócę.- Powiedziałam i poszłam do kuchni po zimne piwo. Sam i Dean zawsze piją piwo. Kochane pijoki xD Wyjęłam cztery butelki, dla każdego po jednym i wróciłam do chłopaków.
- Chcecie?- Spytałam się ich.
- Dawaj.- Powiedzieli moi bracia.
- A ty?- Popatrzyłam się na Michael'a. Ten tylko pokiwał głową.
- Dzięki, nie piję.
- Dobra, jak chcesz. Więcej dla nas.- Zaśmiałam się i usiadłam na fotelu.
- Dobra Jess... To od kiedy znasz Króla Popu?- Zaśmiał się Dean. No i masz... Zaczęło się przesłuchanie.
- Od niedawna... Dzisiaj zadzwonił do mnie z samego rana, bo potrzebował fotografa... Przyjechał do nas do firmy i tam...ekhem..- Postanowiłam nie mówić im o tym całym incydencie w pracy.
- No i tam omówiliśmy wszystko co było trzeba.- Uratował mnie Michael. Popatrzyłam się na niego z wdzięcznością.
- No właśnie.- Przytaknęłam mu.- Później po pracy zadzwoniłam do Dean'a i dowiedziałam się o tacie, a później musiałam się przejechać samochodem. Zawsze tak robię jak muszę coś przemyśleć. Później zadzwonił Mike i zaprosił mnie do kawiarni. Zgodziłam się. Posiedzieliśmy tam kilka minut, bo zaraz do kawiarni wpadł jakiś dziennikarz i musieliśmy uciekać. Przyjechaliśmy do mnie i tak siedzimy już tak od 21:00.
- Ekhemm... Dobra, ale możesz mi wytłumaczyć dlaczego koleś nosi moją koszulę?- Dean nie lubił kiedy ktoś ruszał jego rzeczy bez pozwolenia, ale co? Mike miał chodzić tak po domu z gołą klatą? Coż... Dla mnie spoko, ale gdyby chłopacy tak go zobaczyli to już w ogóle byłby wykład od Dean'a.
- Oj brat, nie nerwicuj się tak. Wylałam na niego sok niechcący...- Uśmiechnęłam się.- Nie miałam co mu dać to dałam mu twoją koszulę... Nie gniewasz sie nie?- Zrobiłam słodkie oczka i zaraz wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
- No dobra... Niech ci będzie...- Mruknął mój brat.
- Jess... dlaczego byłaś taka zdenerwowana kiedy zadzwoniłaś do Dean'a?- Zapytał sie Sam.
- No właśnie...- Posmutniałam.- Od tego soku wszystko się zaczęło.- Popatrzyli się na mnie jak na głupią.- Zaraz wszystko wam opowiem... Otóż gdy wylałam na niego ten nieszczęsny sok, poszłam szybko po twoją koszulę Dean. Kiedy weszłam do tego pokoju, zobaczyłam na jego klacie taki sam tatuaż jaki macie wy...
- Pokaż.- Powiedział Dean, co mnie zdziwiło. Na oglądanie cudzych klat mu się zebrało xD Michael rozpiął koszulę i pokazał tatuaż. Zdziwiony Dean oparł się o oparcie kanapy.
- No i później przyłożyłam mu sztylet do gardła i zaczęłam krzyczeć kim jest itd.
- Mooooja krew.-Zaśmiał sie z dumą Dean.
- No i on mi powiedział..... że jest łowcą.- Popatrzyłam na ich miny.. byli zdziwieni do potęgi, ale kontynuowałam.- Ale to jeszcze nie koniec niespodzianek. Powiedział, że kiedy ostatnio był na robocie znalazł to....- Podałam chłopakom obrączkę taty.
- Jess....- Dean popatrzył się na mnie jakby z współczuciem.
- I zgadnijcie gdzie on to znalazł! W Lawrence! Coś musiało się stać, tata nigdy nie zdejmował obrączki... Coś się musiało stać...
- Jess!- Krzyknął Dean. Aż podskoczyłam na fotelu.- Jess...- Wstał.- Musimy z Sam'em ci coś powiedzieć.... Tata...- Zrozumiałam o co mu chodzi. Oczy mimowolnie zaszkliły się. Po jego policzku również spłynęła łza.
- Nie! To nie może być prawda!- Krzyczałam i przytuliłam się do mojego starszego brata.
- Ciiii... Jess. Uspokój się.
- Dlaczego wcześniej nic mi nie powiedzieliście?!- Wrzasnęłam uderzając pięścią w klatkę piersiową Dean'a.
- Nie chcieliśmy cię martwić...- Powiedział Sam, a ja rozpłakałam się jeszcze bardziej. To jest po prostu niesamowite jak szczęście i beztroska szybko potrafią prysnąć jak bańka. Tak bardzo kochałam tatę...- Usiądź Jess.- Usiadłam z Dean'em dalej się w niego wtulając.
- Ale ja nawet... Ja nawet się z nim nie pożegnałam!- Powiedziałam zanosząc się płaczem.
- My też się z nim nie pożegnaliśmy.- Dean ścisnął mnie jeszcze mocniej... nawet nie wiem kiedy zasnęłam....
Poczułam, że ktoś mnie niesie.. Otworzyłam lekko oczy. Myślałam, że to Dean mnie niesie, ale się myliłam. To był Mike. Zdziwiłam się nieźle, ale nic mnie już nie obchodziło. Pozwoliłam aby sen zawładnął mną i znowu odpłynęłam do krainy beztroski.
*
Otworzyłam powoli oczy... Leżałam na swoim łóżku przykryta kocem. Odwróciłam się i mało na zawał nie zeszłam... Michael patrzył mi się prosto w oczy. Dzieliło nas góra 20 cm.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić...
- Nie musisz... sama się obudziłam. Tak w ogóle to co ty tu robisz?
- Przyniosłem cię tutaj, bo zasnęłaś wtulona w Dean'a. Chłopacy powiedzieli, że mam cię pilnować no to jestem.- Uśmiechnął się lekko.
- Dziękuję, to miłe.- Pocałowałam go w policzek. Zarumienił się słodko. Uśmiechnęłam się do niego, ale gdy tylko sobie przypomniałam o tacie, po policzku spłynęła mi łza.
- Nie płacz... wszystko będzie dobrze, zobaczysz... Ciiii.- Ku mojemu zdziwieniu Michael usiadł na łóżku i przytulił mnie jak najmocniej do siebie. Nie wierzyłam, że obcy facet mnie tak po prostu przytuli, pocieszy...Zrozumie. W głębi duszy dziękowałam Bogu za to, że poznałam Michael'a. Znaliśmy się dzień, a czułam się jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi od dziecka. Cieszyłam sie, że prawdopodobnie poznałam kogoś kto będzie mnie rozumiał i wspierał w trudnych chwilach. Postanowiłam, że nasza znajomość nie zakończy się na pracy. On zawsze będzie mógł na mnie liczyć. Odwdzięczę się za to co dla mnie robi. Postanowiłam, że chcę zostać jego przyjaciółką.
- Dziękuję.- Wymamrotałam.- Tak bardzo ci dziękuję.
- Za co?
- Za to, że jesteś.- Wypowiedziałam dalej będąc w jego ramionach.
Wiem, wiem, że krótkie i beznadziejne, ale jak mnie wena napadła tak i napisałam.
Szczerze mówiąc to mało sama się poryczałam jak to pisałam...
Do zobaczenia wszystkim!!!
Kocham Was za to że ciągle tu ze mną jesteście!
Emaa
poniedziałek, 21 października 2013
Supernatural part 3
Heeeej wszystkim!!
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale już jestem i dodaję nowy rozdział opowiadania.
- No więc...jestem łowcą.- To zdanie odbiło się w mojej głowie echem. Echem tak głośnym, że nie słyszałam własnych myśli...
No i to takim echem, że nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam się śmiać jak głupia no ale dobra.. xD Tak się śmiałam, że aż na fotel usiadłam.
- T...y..y...y- Próbowałam coś powiedzieć przez śmiech.- Ło..o..o.. ahahahahahaha!- Ja się śmiałam, a on stał i z widoczną irytacją przyglądał mi się.- Ale, że na serio?- Spoważniałam.
- Yhym.
- Ahahahahahaaha! Nie no sorry, ale, ale nie mogę... Ja pierdziele.. Ale jaja. xD
- Jeszcze coś?- Usiadł na krześle.
- Ale tak na poważnie?
- No tak!
- Udowodnij.- Powiedziałam.
- Nie mam broni przy sobie.- Odpowiedział na co ja szybko zareagowałam. Wzięłam do ręki wcześniej już wspomniany sztylet i podałam mu go.
- Jeśli jesteś łowcą to wiesz co masz zrobić...- Ten tylko popatrzył się na mnie z miną " Na serio? Błagam cię.." i wyciągnął prawą rękę do przodu. Po chwili zrobił sobie na przedramieniu dość długą krechę, która od razu zaczęła krwawić. Przyniosłam bandaż.
- Od kiedy jesteś łowcą?- Spytałam podczas opatrywania mu ręki.
- Od jakiś 5 lat...- Odpowiedział, a ja polałam mu ranę wodą utlenioną.- Auć!
- Przepraszam, musiałam. Ale sam jesteś sobie winien... ja ci nie kazałam robić krechę na szerokość ręki tylko chciałam żebyś udowodnił, że jesteś łowcą i przy okazji, że nie jesteś demonem. Teraz jeszcze sobie łyknij wody święconej i będziemy kwita.- Zrobił co mu kazałam.- Ok. Teraz mam pewność, że rozmawiam z łowcą...
- Wiem kim jesteś.- Wyparował nagle. Zdziwiona podniosłam na niego wzrok.
- Czyżby?
- Yhym... Jessica Mary Winchester, córka John'a Winchesera i siostra słynnych braci Winchester'ów: Sam'a i Dean'a.
- Skąd o nas wiesz?!- Spytałam zdenerwowana.
- Słyszy się o was to i owo.
- Serio?
- Yhym.- Uśmiechnął się. Dopiero teraz zauważyłam, że ma naprawdę piękny uśmiech... i ogólnie jest zajebisty.. STOP! Jess! Opanuj się! O czym ty w ogóle głupia myślisz?
- Podejrzewam, że to nie jest przypadek, że to akurat ja mam być twoją fotografką?- Zaśmiałam się, a on wyszczerzył te swoje białe zęby.
- Otóż to.
- A czemu?- Zapytałam, a on nagle spoważniał.
- Kiedy ostatnio byłem na robocie to coś znalazłem...- Podniósł na mnie wzrok.
- Co takiego?- Spytałam, a ten sięgnął do kieszeni swoich spodni. Wyciągnął obrączkę.- Twoja?- Zaśmiałam się.
- Bardzo śmieszne...- Dalej był poważny. Podał mi obrączkę.- Przyjrzyj się napisowi."Dear Mary. Love lives forever, John"
- To......- Popatrzałam na niego.- To obrączka taty! Pieprzona obrączka mojego taty! Gdzie ją znalazłeś?!
- Nie uwierzysz, ale w Lawrence...
- Jaja sobie ze mnie robisz?- Spytałam podenerwowana. Lawrence to nasze rodzinne miasto, tam zginęła mama.
- Przysięgam, że nie.- Popatrzył mi w oczy. Mówił prawdę, widziałam to w jego oczach.
- Kiedy tam byłeś?
- Jakiś tydzień temu. Dlatego cię ściągnąłem do siebie.
- Mogłeś to powiedzieć wcześniej do jasnej cholery! Tata nigdy nie rozstawał się ze swoją obrączką. Coś musiało go tam ściągnąć... Przysiągł, że już nigdy nie wróci do Lawrence... Muszę zadzwonić do Dean'a.- Przytaknął mi głową. Chwyciłam za telefon. Ręce mi się trzęsły. Coś musiało się stać. Po kilku sygnałach usłyszałam głos brata.
- Halo?
- No hej Dean.- Powiedziałam zdenerwowanym głosem.
- Eeeej, Jess.... Coś się stało?
- Tak...
- O co chodzi?!
- Musicie natychmiast tutaj przyjechać... Chodzi o tatę.
- Co jest?!- Spytał zdenerwowany.
- To nie jest sprawa na telefon... przyjeżdżajcie jak najszybciej.
- Ok, jesteśmy niedaleko. Będziemy za pół godziny.
- Ok, pa.
- Pa.- Rozłączyłam się.
- Już.- Powiedziałam do Michael'a. Złapałam za wspomnianą wcześniej koszulę Dean'a, którą przyniosłam dla Michael'a.- Masz. Ubierz się w końcu.- Wziął ode mnie ubranie lekko się uśmiechając.- Będą za pół godziny.
- To ja chyba już pójdę...- Zbliżał się do drzwi, ale pociągnęłam go do tyłu za koszulę.
- A ty gdzie się wybierasz?- Spytałam rozbawiona. Odwrócił się do mnie.
- To wasze rodzinne sprawy, nie chcę przeszkadzać...
- Ale to ty znalazłeś obrączkę taty, teraz sobie usiądź...- Popchnęłam go na fotel.- A teraz powiesz mi jak na spowiedzi... Dlaczego tak mnie potraktowałeś, wtedy w pracy?- Uśmiechnął się.
- Szczerze? Nie wiem...- Podrapał się po głowie.- Chyba chciałem ci zaimponować... Myślałem że łowczynie lecą na takich Bad Boy'ów...
- Owszem... lecą, ale nie na takich bezczelnych...
- Przepraszam, nie chciałem cię urazić..- Spuścił wzrok. Wyciągnęłam do niego dłoń.
- Ja już dawno zapomniałam. Chciałam się tylko dowiedzieć czy na serio taki jesteś... Sztama?- Uścisnął moją dłoń.
- Sztama.- W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Oboje się odwróciliśmy.
- Zostań tu, a ja im otworzę...- Powiedziałam do niego. On tylko skinął głową na tak. Podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. W progu stali moi kochani bracia... Od razu rzuciłam się im na szyje. Najpierw Dean'owi a później Sam'owi.
- Boże kochanyy... Jak ja dawno was nie widziałam!- Powiedziałam znowu ściskając Dean'a.- Wchodźcie.- Zaprosiłam ich, a oni weszli do korytarza.- Muszę najpierw wam kogoś przedstawić... Gdyby nie on... Nie wiedzielibyśmy co się dzieje z tatą.- Popatrzyli się na mnie dziwnie.- Michael! Chodź tutaj!- Zawołałam go. Po chwili pojawił się w korytarzu. Spojrzałam na braci... Ich miny.... BEZCENNE!!
To by było na tyle. :D
Oczywiście to z tą obrączką to zmyśliłam... w Supernatural nie było żadnej obrączki :D
I jeszcze małe wyjaśnionko dla tych niewtajemniczonych... Otóż wracając do sceny z tym udowadnianiem Michael'a... Sztylet, który podała mu Jess jest ze srebra.... Srebro działa na demony. Nic się oczywiście dziwnego nie stało, więc Mike nie jest demonem ani żadnym takim tym... takim czymś xD ( Moje słownictwo mnie rozwala xD)
Jeszcze jedna mała wiadomość. Otóż dodałam tzw. Bestiariusz czyli spis stworzeń, które wystąpiły w serialu. Przyda on się także do opowiadania. Nie ma tam wszystkich stworzeń, no ale dobra...
I jeszcze jednooo... Dzisiaj trochę ponudzę... Niedawno, bo 8.10 wyszedł w tv pierwszy odcinek 9 sezonu :D
Tego kanału nie mam, więc w tv tego nie obejrzałam, ALE dziewczyna mojego wujka ściągnęła z neta ^.^
Obejrzałam już dwa odcinki... Są zajebiste *.* Na serio polecam. :D Jutro wychodzi 3 odc więc tak może w weekend albo gdzieś tak za tydzień sobie obejrzę kolejny. :D
Pozdro! Emaa ;D
Przepraszam, że tak długo mnie nie było, ale już jestem i dodaję nowy rozdział opowiadania.
- No więc...jestem łowcą.- To zdanie odbiło się w mojej głowie echem. Echem tak głośnym, że nie słyszałam własnych myśli...
No i to takim echem, że nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam się śmiać jak głupia no ale dobra.. xD Tak się śmiałam, że aż na fotel usiadłam.
- T...y..y...y- Próbowałam coś powiedzieć przez śmiech.- Ło..o..o.. ahahahahahaha!- Ja się śmiałam, a on stał i z widoczną irytacją przyglądał mi się.- Ale, że na serio?- Spoważniałam.
- Yhym.
- Ahahahahahaaha! Nie no sorry, ale, ale nie mogę... Ja pierdziele.. Ale jaja. xD
- Jeszcze coś?- Usiadł na krześle.
- Ale tak na poważnie?
- No tak!
- Udowodnij.- Powiedziałam.
- Nie mam broni przy sobie.- Odpowiedział na co ja szybko zareagowałam. Wzięłam do ręki wcześniej już wspomniany sztylet i podałam mu go.
- Jeśli jesteś łowcą to wiesz co masz zrobić...- Ten tylko popatrzył się na mnie z miną " Na serio? Błagam cię.." i wyciągnął prawą rękę do przodu. Po chwili zrobił sobie na przedramieniu dość długą krechę, która od razu zaczęła krwawić. Przyniosłam bandaż.
- Od kiedy jesteś łowcą?- Spytałam podczas opatrywania mu ręki.
- Od jakiś 5 lat...- Odpowiedział, a ja polałam mu ranę wodą utlenioną.- Auć!
- Przepraszam, musiałam. Ale sam jesteś sobie winien... ja ci nie kazałam robić krechę na szerokość ręki tylko chciałam żebyś udowodnił, że jesteś łowcą i przy okazji, że nie jesteś demonem. Teraz jeszcze sobie łyknij wody święconej i będziemy kwita.- Zrobił co mu kazałam.- Ok. Teraz mam pewność, że rozmawiam z łowcą...
- Wiem kim jesteś.- Wyparował nagle. Zdziwiona podniosłam na niego wzrok.
- Czyżby?
- Yhym... Jessica Mary Winchester, córka John'a Winchesera i siostra słynnych braci Winchester'ów: Sam'a i Dean'a.
- Skąd o nas wiesz?!- Spytałam zdenerwowana.
- Słyszy się o was to i owo.
- Serio?
- Yhym.- Uśmiechnął się. Dopiero teraz zauważyłam, że ma naprawdę piękny uśmiech... i ogólnie jest zajebisty.. STOP! Jess! Opanuj się! O czym ty w ogóle głupia myślisz?
- Podejrzewam, że to nie jest przypadek, że to akurat ja mam być twoją fotografką?- Zaśmiałam się, a on wyszczerzył te swoje białe zęby.
- Otóż to.
- A czemu?- Zapytałam, a on nagle spoważniał.
- Kiedy ostatnio byłem na robocie to coś znalazłem...- Podniósł na mnie wzrok.
- Co takiego?- Spytałam, a ten sięgnął do kieszeni swoich spodni. Wyciągnął obrączkę.- Twoja?- Zaśmiałam się.
- Bardzo śmieszne...- Dalej był poważny. Podał mi obrączkę.- Przyjrzyj się napisowi."Dear Mary. Love lives forever, John"
- To......- Popatrzałam na niego.- To obrączka taty! Pieprzona obrączka mojego taty! Gdzie ją znalazłeś?!
- Nie uwierzysz, ale w Lawrence...
- Jaja sobie ze mnie robisz?- Spytałam podenerwowana. Lawrence to nasze rodzinne miasto, tam zginęła mama.
- Przysięgam, że nie.- Popatrzył mi w oczy. Mówił prawdę, widziałam to w jego oczach.
- Kiedy tam byłeś?
- Jakiś tydzień temu. Dlatego cię ściągnąłem do siebie.
- Mogłeś to powiedzieć wcześniej do jasnej cholery! Tata nigdy nie rozstawał się ze swoją obrączką. Coś musiało go tam ściągnąć... Przysiągł, że już nigdy nie wróci do Lawrence... Muszę zadzwonić do Dean'a.- Przytaknął mi głową. Chwyciłam za telefon. Ręce mi się trzęsły. Coś musiało się stać. Po kilku sygnałach usłyszałam głos brata.
- Halo?
- No hej Dean.- Powiedziałam zdenerwowanym głosem.
- Eeeej, Jess.... Coś się stało?
- Tak...
- O co chodzi?!
- Musicie natychmiast tutaj przyjechać... Chodzi o tatę.
- Co jest?!- Spytał zdenerwowany.
- To nie jest sprawa na telefon... przyjeżdżajcie jak najszybciej.
- Ok, jesteśmy niedaleko. Będziemy za pół godziny.
- Ok, pa.
- Pa.- Rozłączyłam się.
- Już.- Powiedziałam do Michael'a. Złapałam za wspomnianą wcześniej koszulę Dean'a, którą przyniosłam dla Michael'a.- Masz. Ubierz się w końcu.- Wziął ode mnie ubranie lekko się uśmiechając.- Będą za pół godziny.
- To ja chyba już pójdę...- Zbliżał się do drzwi, ale pociągnęłam go do tyłu za koszulę.
- A ty gdzie się wybierasz?- Spytałam rozbawiona. Odwrócił się do mnie.
- To wasze rodzinne sprawy, nie chcę przeszkadzać...
- Ale to ty znalazłeś obrączkę taty, teraz sobie usiądź...- Popchnęłam go na fotel.- A teraz powiesz mi jak na spowiedzi... Dlaczego tak mnie potraktowałeś, wtedy w pracy?- Uśmiechnął się.
- Szczerze? Nie wiem...- Podrapał się po głowie.- Chyba chciałem ci zaimponować... Myślałem że łowczynie lecą na takich Bad Boy'ów...
- Owszem... lecą, ale nie na takich bezczelnych...
- Przepraszam, nie chciałem cię urazić..- Spuścił wzrok. Wyciągnęłam do niego dłoń.
- Ja już dawno zapomniałam. Chciałam się tylko dowiedzieć czy na serio taki jesteś... Sztama?- Uścisnął moją dłoń.
- Sztama.- W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Oboje się odwróciliśmy.
- Zostań tu, a ja im otworzę...- Powiedziałam do niego. On tylko skinął głową na tak. Podeszłam do drzwi. Otworzyłam je. W progu stali moi kochani bracia... Od razu rzuciłam się im na szyje. Najpierw Dean'owi a później Sam'owi.
- Boże kochanyy... Jak ja dawno was nie widziałam!- Powiedziałam znowu ściskając Dean'a.- Wchodźcie.- Zaprosiłam ich, a oni weszli do korytarza.- Muszę najpierw wam kogoś przedstawić... Gdyby nie on... Nie wiedzielibyśmy co się dzieje z tatą.- Popatrzyli się na mnie dziwnie.- Michael! Chodź tutaj!- Zawołałam go. Po chwili pojawił się w korytarzu. Spojrzałam na braci... Ich miny.... BEZCENNE!!
To by było na tyle. :D
Oczywiście to z tą obrączką to zmyśliłam... w Supernatural nie było żadnej obrączki :D
I jeszcze małe wyjaśnionko dla tych niewtajemniczonych... Otóż wracając do sceny z tym udowadnianiem Michael'a... Sztylet, który podała mu Jess jest ze srebra.... Srebro działa na demony. Nic się oczywiście dziwnego nie stało, więc Mike nie jest demonem ani żadnym takim tym... takim czymś xD ( Moje słownictwo mnie rozwala xD)
Jeszcze jedna mała wiadomość. Otóż dodałam tzw. Bestiariusz czyli spis stworzeń, które wystąpiły w serialu. Przyda on się także do opowiadania. Nie ma tam wszystkich stworzeń, no ale dobra...
I jeszcze jednooo... Dzisiaj trochę ponudzę... Niedawno, bo 8.10 wyszedł w tv pierwszy odcinek 9 sezonu :D
Tego kanału nie mam, więc w tv tego nie obejrzałam, ALE dziewczyna mojego wujka ściągnęła z neta ^.^
Obejrzałam już dwa odcinki... Są zajebiste *.* Na serio polecam. :D Jutro wychodzi 3 odc więc tak może w weekend albo gdzieś tak za tydzień sobie obejrzę kolejny. :D
Pozdro! Emaa ;D
czwartek, 19 września 2013
Supernatural part 2
W końcu napisałam part 2... :D
Niestety notki nie będą się pojawiały tak często...
Dobra, nie ględzę tylko dodaję, bo jest pewna osoba, która mnie zaraz przez GG zabije... :P
Jak to tata zaginął?- Powiedziałam jak zahipnotyzowana. Nie mogłam w to uwierzyć. Po chwili poderwałam się z miejsca i pobiegłam do samochodu. Wsiadłam do niego i przekręciłam kluczyk. Wyjechałam z parkingu i włożyłam do odtwarzacza kasetę z napisem Metallica. Jechałam bez celu... Zawsze tak miałam gdy musiałam wszystko przemyśleć.
- Mam nadzieję, że Sam i Dean szybko przyjadą, bo zwariuję... Ja także muszę szukać John'a... To w końcu też mój tata.- Mówiłam do siebie. Skoro Sam przyjechał to musiało być naprawdę źle. Przecież Sam z tatą są pokłóceni. Zadzwonił telefon.
- Sz kuźwa! Nie miał kiedy zadzwonić!- Wydarłam się do telefonu i zjechałam na pobocze.- Czego Jaśnie Pan Wielki i Władca Jackson ode mnie chce?
- Ej... Przestań...Chciałbym cię przeprosić... Głupio wyszło.- Nie wierzyłam własnym uszom... ON MNIE PRZEPRASZA!
- Słuchaj... Nie chce mi się tego słuchać... W pracy byłeś wredny, bezczelny...
- Ok ok...- Przerwał mi.- Słuchaj...chciałbym się z tobą spotkać. Musimy wszystko omówić, a przy okazji chciałbym ci jakoś wynagrodzić moje głupie zachowanie.
- "Głupie zachowanie"?! Człowieku! Ja już chciałam na policję dzwonić!
- Ja naprawdę przepraszam... Chciałbym ci to wyjaśnić.- Postanowiłam się zgodzić, bo by mi tak całą noc truł...
- Ok... niech ci będzie. Gdzie?- Usłyszałam jak mówi ciche " Yes!" Mimo wszystko się uśmiechnęłam.
- Kawiarnia " U Franka" dzisiaj o 20:00... Pasuje ci?
- A która to godzina?
- Za piętnaście 6:00
- Ok. Będę. Pa.- Powiedziałam i się rozłączyłam. W ogóle nie chciało mi się jechać na to głupie spotkanie, ale z drugiej strony musiałam coś zrobić żeby nie myśleć o tym, że nie mogę pomóc tacie. Zawróciłam samochód i pojechałam do domu.
***
Weszłam do wskazanej przez niego kawiarni i od razu zauważyłam postać siedzącą w kącie.
- Hej...- Powiedziałam siadając.- To o czym chciałeś ze mną rozmawiać?- Popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.
- Muszę ci coś wyjaśnić...Ale na początku chciałem cię przeprosić za moje zachowanie. Zachowałem się jak ostatni kretyn...
- Słyszę to już dzisiaj 3 raz po tym jak próbowałeś mnie poderwać w pracy...
- Oj... przepraszam. Naprawdę... Jestem dupkiem. Przepraszam.- Popatrzył się na mnie smutnym wzrokiem.
- Ok...Przeprosiny przyjęte, ale...- Nie dokończyłam, bo nie wiem jakim cudem do zamkniętej dla Michaela kawiarni wtargnął jakiś dziennikarz. Szybko się zerwaliśmy z krzeseł i wybiegliśmy tylnym wyjściem.
- Wiesz... Pojedźmy może do mnie, bo przecież nie będziemy tak tutaj stali co?- Powiedziałam gdy staliśmy na zewnątrz.
- A masz samochód?- Spytał.
- No, a co? Nie mogę?- Odparłam kierując się do mojego maleństwa. Kiedy Michael go zobaczył to aż przystaną.- Co się tak gapisz?
- Wow...- Mruknął.- Też chce taki...
- Nie gadaj tylko wsiadaj. Od razu mówię, że: u mnie w samochodzie się nie pali, słucham rocka, masz nie wrzeszczeć jak baba, żebym jechała wolniej bo ja wtedy przyspieszę.- On tylko się zaśmiał.
- Nie palę, lubię rock, nie wrzeszczę jak baba.- Zaczął się śmiać. Dopiero wtedy zauważyłam, że ma trochę rozpiętą koszulę... On na klatce piersiowej coś miał... Tatuaż? " Dobra, najwyżej później się zapytam" pomyślałam i skupiłam się na drodze. Dojechaliśmy w końcu na parking.
- Zapraszam w moje skromne progi, panie Jackson.- Powiedziałam uroczyście, ale on wiedział, że się z niego nabijałam.
- Ha Ha. Bardzo śmieszne Winchester...- Powiedział rozbawiony i wszedł do mojego mieszkania.
- Kawy, herbaty, soku?- Spytałam.
- Soku.
- Pożeczkowy, pomarańczowy, truskawkowy, kiwi, granat...
- Pomarańczowy. Ale masz arsenał hehe.- Zaśmiał się siadając na kanapie.
- Nooo... Wiem.- Zaśmiałam się i poszłam do kuchni nalać nam soku. Kiedy wracałam to w samym progu wpadłam na Michaela, który właśnie zmierzał dotrzymać mi towarzystwa i oblałam go całego sokiem.
- O matko! Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!- Zaczęłam go przepraszać. Zastanawiałam się skąd ja kuźwa wezmę teraz dla niego męską koszulę...
- Spokojnie! Nic się przecież nie stało...- Zaczął się śmiać a ja jak głupia wycierałam jego koszulę.
- Już wiem! Ściągaj ją!- Nagle się wyprostowałam. Przypomniało mi się, że mam gdzieś schowaną koszulę Dean'a bo kiedyś byli z tatą przejazdem.
- Co?!
- Oj ściągnij tą koszulę. Przecież ci nic nie zrobię.- " Może" dodałam w myślach i poszłam po koszulę brata. Kiedy wróciłam Michael stał bez koszuli. Wyglądał nieziemsko, ale nie to przyciągnęło moją uwagę.... Na klatce piersiowej miał taki sam tatuaż jak Sam i Dean...Szybko chwyciłam sztylet, który zawsze miałam pod ręką na szawce i podbiegłam do niego.
- Kim do cholery jesteś?!- Krzyknęłam przykładając mu sztylet do gardła. Stał strasznie przestraszony. Zresztą możecie sobie to wyobrazić...
- O co ci chodzi?!
- O tatuaż! Kim jesteś!?
- Okej...Powiem ci, ale masz odłożyć sztylet, wysłuchać mnie, nikomu o tym nie mówić i masz się ze mnie nie śmiać.
- Czekam!- Powiedziałam odkładając sztylet. Przecież on nie mógł być łowcą... No błagam! ON?!
- Okeeejj...
- No! Dalej!
- No więc...jestem łowcą.- To zdanie odbiło się w mojej głowie echem. Echem tak głośnym, że nie słyszałam własnych myśli...
To by było na tyle.... Pozdrawiam Was serdecznie! Jacksonowa :D
Niestety notki nie będą się pojawiały tak często...
Dobra, nie ględzę tylko dodaję, bo jest pewna osoba, która mnie zaraz przez GG zabije... :P
Jak to tata zaginął?- Powiedziałam jak zahipnotyzowana. Nie mogłam w to uwierzyć. Po chwili poderwałam się z miejsca i pobiegłam do samochodu. Wsiadłam do niego i przekręciłam kluczyk. Wyjechałam z parkingu i włożyłam do odtwarzacza kasetę z napisem Metallica. Jechałam bez celu... Zawsze tak miałam gdy musiałam wszystko przemyśleć.
- Mam nadzieję, że Sam i Dean szybko przyjadą, bo zwariuję... Ja także muszę szukać John'a... To w końcu też mój tata.- Mówiłam do siebie. Skoro Sam przyjechał to musiało być naprawdę źle. Przecież Sam z tatą są pokłóceni. Zadzwonił telefon.
- Sz kuźwa! Nie miał kiedy zadzwonić!- Wydarłam się do telefonu i zjechałam na pobocze.- Czego Jaśnie Pan Wielki i Władca Jackson ode mnie chce?
- Ej... Przestań...Chciałbym cię przeprosić... Głupio wyszło.- Nie wierzyłam własnym uszom... ON MNIE PRZEPRASZA!
- Słuchaj... Nie chce mi się tego słuchać... W pracy byłeś wredny, bezczelny...
- Ok ok...- Przerwał mi.- Słuchaj...chciałbym się z tobą spotkać. Musimy wszystko omówić, a przy okazji chciałbym ci jakoś wynagrodzić moje głupie zachowanie.
- "Głupie zachowanie"?! Człowieku! Ja już chciałam na policję dzwonić!
- Ja naprawdę przepraszam... Chciałbym ci to wyjaśnić.- Postanowiłam się zgodzić, bo by mi tak całą noc truł...
- Ok... niech ci będzie. Gdzie?- Usłyszałam jak mówi ciche " Yes!" Mimo wszystko się uśmiechnęłam.
- Kawiarnia " U Franka" dzisiaj o 20:00... Pasuje ci?
- A która to godzina?
- Za piętnaście 6:00
- Ok. Będę. Pa.- Powiedziałam i się rozłączyłam. W ogóle nie chciało mi się jechać na to głupie spotkanie, ale z drugiej strony musiałam coś zrobić żeby nie myśleć o tym, że nie mogę pomóc tacie. Zawróciłam samochód i pojechałam do domu.
***
Weszłam do wskazanej przez niego kawiarni i od razu zauważyłam postać siedzącą w kącie.
- Hej...- Powiedziałam siadając.- To o czym chciałeś ze mną rozmawiać?- Popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem.
- Muszę ci coś wyjaśnić...Ale na początku chciałem cię przeprosić za moje zachowanie. Zachowałem się jak ostatni kretyn...
- Słyszę to już dzisiaj 3 raz po tym jak próbowałeś mnie poderwać w pracy...
- Oj... przepraszam. Naprawdę... Jestem dupkiem. Przepraszam.- Popatrzył się na mnie smutnym wzrokiem.
- Ok...Przeprosiny przyjęte, ale...- Nie dokończyłam, bo nie wiem jakim cudem do zamkniętej dla Michaela kawiarni wtargnął jakiś dziennikarz. Szybko się zerwaliśmy z krzeseł i wybiegliśmy tylnym wyjściem.
- Wiesz... Pojedźmy może do mnie, bo przecież nie będziemy tak tutaj stali co?- Powiedziałam gdy staliśmy na zewnątrz.
- A masz samochód?- Spytał.
- No, a co? Nie mogę?- Odparłam kierując się do mojego maleństwa. Kiedy Michael go zobaczył to aż przystaną.- Co się tak gapisz?
- Wow...- Mruknął.- Też chce taki...
- Nie gadaj tylko wsiadaj. Od razu mówię, że: u mnie w samochodzie się nie pali, słucham rocka, masz nie wrzeszczeć jak baba, żebym jechała wolniej bo ja wtedy przyspieszę.- On tylko się zaśmiał.
- Nie palę, lubię rock, nie wrzeszczę jak baba.- Zaczął się śmiać. Dopiero wtedy zauważyłam, że ma trochę rozpiętą koszulę... On na klatce piersiowej coś miał... Tatuaż? " Dobra, najwyżej później się zapytam" pomyślałam i skupiłam się na drodze. Dojechaliśmy w końcu na parking.
- Zapraszam w moje skromne progi, panie Jackson.- Powiedziałam uroczyście, ale on wiedział, że się z niego nabijałam.
- Ha Ha. Bardzo śmieszne Winchester...- Powiedział rozbawiony i wszedł do mojego mieszkania.
- Kawy, herbaty, soku?- Spytałam.
- Soku.
- Pożeczkowy, pomarańczowy, truskawkowy, kiwi, granat...
- Pomarańczowy. Ale masz arsenał hehe.- Zaśmiał się siadając na kanapie.
- Nooo... Wiem.- Zaśmiałam się i poszłam do kuchni nalać nam soku. Kiedy wracałam to w samym progu wpadłam na Michaela, który właśnie zmierzał dotrzymać mi towarzystwa i oblałam go całego sokiem.
- O matko! Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!- Zaczęłam go przepraszać. Zastanawiałam się skąd ja kuźwa wezmę teraz dla niego męską koszulę...
- Spokojnie! Nic się przecież nie stało...- Zaczął się śmiać a ja jak głupia wycierałam jego koszulę.
- Już wiem! Ściągaj ją!- Nagle się wyprostowałam. Przypomniało mi się, że mam gdzieś schowaną koszulę Dean'a bo kiedyś byli z tatą przejazdem.
- Co?!
- Oj ściągnij tą koszulę. Przecież ci nic nie zrobię.- " Może" dodałam w myślach i poszłam po koszulę brata. Kiedy wróciłam Michael stał bez koszuli. Wyglądał nieziemsko, ale nie to przyciągnęło moją uwagę.... Na klatce piersiowej miał taki sam tatuaż jak Sam i Dean...Szybko chwyciłam sztylet, który zawsze miałam pod ręką na szawce i podbiegłam do niego.
- Kim do cholery jesteś?!- Krzyknęłam przykładając mu sztylet do gardła. Stał strasznie przestraszony. Zresztą możecie sobie to wyobrazić...
- O co ci chodzi?!
- O tatuaż! Kim jesteś!?
- Okej...Powiem ci, ale masz odłożyć sztylet, wysłuchać mnie, nikomu o tym nie mówić i masz się ze mnie nie śmiać.
- Czekam!- Powiedziałam odkładając sztylet. Przecież on nie mógł być łowcą... No błagam! ON?!
- Okeeejj...
- No! Dalej!
- No więc...jestem łowcą.- To zdanie odbiło się w mojej głowie echem. Echem tak głośnym, że nie słyszałam własnych myśli...
To by było na tyle.... Pozdrawiam Was serdecznie! Jacksonowa :D
środa, 18 września 2013
Na dobranoc....
Otóż znalazłam na youtube zajebisty filmik z najstraszniejszymi momentami z Supernatural....
Ja już się chyba "zahartowałam" bo na mnie nie za bardzo działa, ale może to dlatego, że koło mnie tylko że przy kompie siedzi moja siostra, a po drugie mamy razem pokój więc... Nie mam się w sumie czego bać, a nawet jakbym się czegoś dygała to jeszcze mogę się odwrócić w nocy do mojej kochanej ściany obklejonej Michael'em ale to tylko taki szczegół.... :D
Dobra, to tak na dobranoc wstawiam ten filmik chociaż jeszcze wcale spać nie idę XD
Dobranoc! It is scary...
Ja już się chyba "zahartowałam" bo na mnie nie za bardzo działa, ale może to dlatego, że koło mnie tylko że przy kompie siedzi moja siostra, a po drugie mamy razem pokój więc... Nie mam się w sumie czego bać, a nawet jakbym się czegoś dygała to jeszcze mogę się odwrócić w nocy do mojej kochanej ściany obklejonej Michael'em ale to tylko taki szczegół.... :D
Dobra, to tak na dobranoc wstawiam ten filmik chociaż jeszcze wcale spać nie idę XD
Dobranoc! It is scary...
wtorek, 10 września 2013
Trochę o serialu
Jak już jest w tytule- dzisiaj trochę newsów o serialu.
Otóż dowiedziałam się, że w sieci ukazał się już sneak peek z 9 sezonu, czyli tego którego jeszcze kręcą. :D
Postanowiłam go dodać... 9 sezon Supernatural może być naprawdę ciekawy.
Będzie Charlie, Castiel już nie będzie aniołem, Bobby wróci ( !?) Sam chyba będzie w szpitalu, nie będzie aniołów, demon Labaddon (czy jak ona się tam nazywała) wróci... Jednym słowem- będzie ciekawie. :D
Myślałam, że uda mi się dodać z youtube ALE na youtube tego nie ma więc daję link do stronki. :D
Supernatural sezon 9 sneak peek
Pozdrawiam, Jacksonowa ;D
Otóż dowiedziałam się, że w sieci ukazał się już sneak peek z 9 sezonu, czyli tego którego jeszcze kręcą. :D
Postanowiłam go dodać... 9 sezon Supernatural może być naprawdę ciekawy.
Będzie Charlie, Castiel już nie będzie aniołem, Bobby wróci ( !?) Sam chyba będzie w szpitalu, nie będzie aniołów, demon Labaddon (czy jak ona się tam nazywała) wróci... Jednym słowem- będzie ciekawie. :D
Myślałam, że uda mi się dodać z youtube ALE na youtube tego nie ma więc daję link do stronki. :D
Supernatural sezon 9 sneak peek
Pozdrawiam, Jacksonowa ;D
piątek, 6 września 2013
Supernatural part 1
Hej, cześć i czołem. Postanowiłam dodać pierwszy rozdział opowiadania. :D
Od razu mówię, że nie wiem kiedy będzie następna, więc nie bijcie jeśli Wam się spodoba. :D
- Jeszcze chwilaaa...- Powiedziałam sennie do nieszczęsnego budzika wskazującego godzinę 7:00 rano. Do pracy mam na 9:00, ale zanim ja się ogarnę to też trochę czasu minie. Po chwili zadzwonił mój telefon. Tak się wystraszyłam, że spadłam z łóżka, ale szybko złapałam za komórkę i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Haloo?- Nikt nie odpowiedział.- Halo!- Nic.- Pierdol się!- Powiedziałam, ale nie zdązyłam się rozłączyć.
- Przepraszam, czy dodzwoniłem się do pani...eee..- Chyba czytał z kartki.- Jessiki Winchester?- Na dźwięk mojego nazwiska poderwałam się na równe nogi.
- Tak! To znaczy- tak w czym mogę pomóc?- Powiedziałam już uprzejmie.
- Jest pani fotografką?
- Taaak.- Odpowiedziałam zaniepokojona.
- No bo... ekhem... Potrzebuję dobrego fotografa do okładki mojej płyty... Czy mógłbym liczyć na pani pomoc? Będę naprawdę wdzięczny.
- Oczywiście, to moja praca.- Zaśmiałam się.- A z kim mam przyjemność, bo nie wiem?
- Eee... Michael Jackson.- Kopara mi opadła... Jak to Michael Jackson? Nie jestem jego fanką, ale to i tak szok, bo wiecie... ja zwykła fotografka jestem.
- Ok. Jeśli pan chce, może pan przyjechać do firmy, w której pracuję. W pracy jestem od godziny 9:00 do 17:00.
- Ach... Tylko, że ja nie za bardzo wiem, gdzie pani pracuje... Polecił mi panią mój przyjaciel.
- Przepraszam, zapomniałam panu podać.- Powiedziałam skacząc. No co? Spodnie nakładałam! XD- Eeemm to będzie... River Street 23... Taki wieeelki budynek.
- A! To tam? Kojarzę, kojarzę.- Dam sobie rękę uciąć, że się uśmiechnął.- To będę o 10. Może być?
- Tak, tak. Jasne.
- To... Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.- Odpowiedziałam i walnęłam telefon na kanapę, dalej skacząc przez te głupie spodnie... Wezmę te nogawki upierdzielę jak Boga kocham! Po kilku minutach ubierania się, poszłam zjeść śniadanie, a że mi się jeść nie chciało to wzięłam tylko jabłko i wybiegłam na parking obok mojego bloku. Chwilę stałam, poszukując swojego ukochanego autka. Ja i Dean mamy bzika na punkcie swoich samochodów. Po chwili znalazłam swojego Dodge Challenger'a z 1970 roku. (klik) Trochę podobny do Impali Dean'a ale jednak Impala ma swoją historię. Nadzwyczajną, inną niż inne. Wsiadłam, odpaliłam silnik i włożyłam kasetę do odtwarzacza. Minęło kilka minut jazdy, a ja już się darłam jak Dean. Zresztą, my jesteśmy prawie we wszystkim tacy sami, więc...
- Hot blooded! check it and see
I got a fever of a hundred and three
Come on baby, do you do more than dance?
Im hot blooded, hot blooded - Darłam się, gdy stałam na czerwonym. Nie ma to jak śpiewanie piosenek Foreigner'ów z rana. No cóż... To mi zostało w genach. Tak samo jak- " son of a bitch!" Od kiedy pamiętam, zawsze mówił tak mój tata, Dean no i ja. Jak się nie ma na czym wyżyć to trzeba trochę poprzeklinać nie? Po 15 minutach dojechałam do pracy. Zerknęłam na zegarek... Ja pierdziele! Cud! Nie spóźniłam się! Była za 15 dziewiąta. Zawsze jestem równo o 9:00 no, ale dobra.
- Goooood morning Vietnam!- Wrzasnęłam radośnie wchodząc do firmy. Moja przyjaciółka, a zarazem sekretarka oblukała mnie jakby ducha zobaczyła.
- Co ty tu robisz? Nie powinnaś jeszcze śniadania jeść? Dopiero za dziesięć 9:00!- Zaczęła się śmiać.
- Śmiej się, śmiej... Gdybyś miała taką pobudkę to też byś tak szybko w pracy była.- Powiedziałam, a ona wytrzeszczyła na mnie oczy.
- Nie mówiłaś, że masz chłopaka.- Weszła za mną do mojego gabinetu o ile ten syf można nazwać gabinetem. Nie za bardzo lubię muzykę Jackson'a, ale ona go uwielbia i to przez duże "U" więc musiałam ją podenerwować.
- Głupia!- Popukałam się w czoło.- Nie mam chłopaka. Dzisiaj z łóżka zwalił mnie pewien pan... Zadzwonił do mnie i prosił o to abym była jego fotografką.- Obróciłam się dookoła własnej osi na moim fotelu.- Ty dobrze tego pana znasz...
- Ojapierdolekurwamać!- Wydarła się.- Nie gadaj! ON do ciebie ZADZWONIŁ!?- Klapnęła na fotel stojący na przeciwko mojego biurka.- Jaki jest?- Popatrzałam się na nią jakby była z Marsa.
- Yyyy normalny? Kobieto, to normalny człowiek tak jak ty, czy ja! Ogarnij się! Zachowuj się i nie skacz na niego.
- Pani Winchester?- Z telefonu na biurku wydobył sie głos mojego szefa.
- Tak?
- Ma pani gościa...Nazywa się... - przerwałam mu,a Alex ( moja koleżanka) podskoczyła na fotelu.
- Dobra wiem, wiem... Niech wejdzie.
- Do widzenia.
- Do widzenia... Dobra Alex... Wiem, że to twój idol, ale nie mdlej ok?
- Ok.- Pokiwała twierdząco głową. Zza jej pleców dało się usłyszeć ciche pukanie do drzwi. Alex zerwała się z fotela.
- Proszę.- Zaprosiłam go do środka.
- Dzień dobry.- Powiedział wchodząc do gabinetu. Miał na sobie strasznie obcisłe, czarne spodnie i czerwoną marynarkę.- Umm nie przeszkadzam?- Powiedział aksamitnym głosem.
- Nie! Nie nie nie nie...- Plątała się Alex.- Ja już wychodzę.- Oznajmiła i wyszła.
- Proszę usiąść.- Pokazałam ręką na fotel. Usiadł.- W końcu poznam mój dzisiejszy budzik... Muszę się przyznać, że gdyby pan nie zadzwonił tak wcześnie i dosłownie nie zwalił mnie z łóżka to pewnie bym jeszcze spała... a co za tym stoi? Znowu spóźniłabym się do pracy, a to mógłby być mój ostatni dzień w pracy.- Zaśmiałam się.- Tak, że dziękuję, że uratował mi pan tyłek.- Zaczęliśmy się śmiać.- Dobra, ale przejdźmy do rzeczy panie Jackson... Co dokładnie mam dla pana zrobić? Jestem do pańskiej dyspozycji.- Ten tylko się bezczelnie zaśmiał. Ja pierdzielę, nie wiem co mu odbiło...
- Mogłabyś mi duuużo zrobić...
- Przepraszam pana, ale od kiedy jesteśmy na "ty"?
- Od teraz...- Odparł i bezczelnie patrzył się na moje piersi. Kurwa mać! Co to ma być?! Niby taki nieśmiały. Jak on jest nieśmiały to ja jestem święty Walenty.
- Jest pan bezczelny!- Warknęłam na niego.
- Wieemm...
- Zaraz zadzwonię do szefa i powiem mu, że nie będę z panem pracować.- Wstałam, ale on był pierwszy i zagrodził mi sobą drzwi.
- Oczywiście, że będziesz. Rozmawiałem już z nim. Nie masz innej opcji. Inaczej cię zwolni.
- Ale ja nie będę z panem praco...- Nie powiedziałam bo on przygwoździł mnie do ściany brutalnie pocałował za co dostał z liścia w policzek.- Czego chcesz, Jackson?!- Wydarłam się, a on popatrzył sie na mnie.
- Ciebie, ale najpierw praca.
- Na to pierwsze się nie zgadzam.- Warknęłam ze złością i usiadłam z powrotem na fotelu.- Wyjaśnijmy sobie kilka rzeczy, ok?
- Okaay.- Powiedział niskim głosem i usiadł na przeciwko mnie.
- Po pierwsze: Nie życzę sobie żebyś tak do mnie mówił, po drugie: Skupiamy się tylko na pracy, a po trzecie: Przejdźmy może na " ty" bo i tak widzę już przeszliśmy tylko ja o tym nic nie wiem... Jessica.- Wyciągnęłam do niego rękę, a on ją uścisną.
- Michael.
***
- NIGDY WIĘCEJ!- Wydarłam się kiedy wróciłam do domu. Byłam strasznie zła na tego idiotę czyt. Welki Pan i Władca Jackson! Co on sobie w ogóle myśli?! Że jak taki sławny jest to każda na niego poleci?! Przystojny jest i to bardzo, ale rozumu za grosz!
- Dobra Jess...- Powiedziałam do siebie.- Oddychaj...- Musiałam się w końcu uspokoić.- Żaden gwiazdorzyna nie będzie ci dnia mącił. Kurde! Poszłabym na polowanie... taaa ciekawe jak. Chyba bym musiała na drugi koniec Stanów wyjechać żeby mnie nikt nie rozpoznał.- Mówiłam do siebie leżąc na łóżku. Zastanawiałam sie co robił Dean, Sam i tata. Czy Sam dalej siedzi na Stanford? Czy Dean dalej wyrywa laski? Co robi tata? Czy już złapali żółtookiego? Postanowiłam zadzwonić do taty. Włączyła się poczta głosowa:
- Cześć, tu John. Teraz nie mogę rozmawiać. Jeśli to coś pilnego, proszę dzwonić do mojego syna Dean'a....- No, a później usłyszałam nowy numer Dean'a, który od razu sobię zapisałam na kartce.
- No to dzwonimy do Dean'a.- Mruknęłam i wpisałam numer.
- Halo?- Odezwał się męski głos. To był Dean.
- No cześć braciszku! Co tam?- Przywitałam go wesoło.
- Jess? To ty?- Pytał rozbawiony.
- Nie, Święty Mikołaj! No jasne, że ja! Co tam u was?
- Aaaa... nic. Po staremu wszystko.- Wiedziałam, że coś jest na rzeczy... Dean nigdy tak nie mówił.
- Dean, co się stało?- Spytałam spokojnie.
- No nic. Naprawdę, wszystko po staremu, a czemu sądzisz, że jest inaczej?
- Bo po pierwsze: znam ten ton, po drugie: nie mogę dodzwonić się do taty, a po trzecie: nigdy, ale to NIGDY nie używasz takiego słownictwa. Więc co jest na rzeczy?
- Ehhmm. Szukamy taty. Wyjechał dwa tygodnie temu na polowanie i jeszcze nie wrócił....
- I JA NIC O TYM NIE WIEM??!!- Wkurzyłam się nieźle wtedy.- Dlaczego nic mi nie powiedzieliście? A właśnie, jak to szukacie? Bobby też szuka?
- Sam wrócił...
- Pierdolisz!
- Nie, to prawda.- Nie wierzyłam własnym uszom.
- Gdzie jesteście?
- Indianapolis i nawet nie próbuj tu przyjechać. My sami do ciebie wpadniemy, słyszysz?
- No, ale Dean! Ja chce wam pomóc.
- Posłuchaj mnie siostrzyczko... Nie chcemy żeby coś ci się stało. Za kilka dni do ciebie przyjedziemy... Nie smuć się, ok?
- No dobrze.- Powiedziałam smutno.- Ale jeśli nie przyjedziecie to sama zacznę was szukać.
- Przyjedziemy. Dobra, ja musze kończyć. Pa siostrzyczko.
- Pa.- Mruknęłam i rozłączyłam się. Klapnęłam na łóżko.- Jak to tata zaginął?- Powiedziałam zahipnotyzowana.
I jeszcze link do piosenki, którą śpiewała Jess:
No to w sumie wszystko. :D
papatki :P
Od razu mówię, że nie wiem kiedy będzie następna, więc nie bijcie jeśli Wam się spodoba. :D
- Jeszcze chwilaaa...- Powiedziałam sennie do nieszczęsnego budzika wskazującego godzinę 7:00 rano. Do pracy mam na 9:00, ale zanim ja się ogarnę to też trochę czasu minie. Po chwili zadzwonił mój telefon. Tak się wystraszyłam, że spadłam z łóżka, ale szybko złapałam za komórkę i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Haloo?- Nikt nie odpowiedział.- Halo!- Nic.- Pierdol się!- Powiedziałam, ale nie zdązyłam się rozłączyć.
- Przepraszam, czy dodzwoniłem się do pani...eee..- Chyba czytał z kartki.- Jessiki Winchester?- Na dźwięk mojego nazwiska poderwałam się na równe nogi.
- Tak! To znaczy- tak w czym mogę pomóc?- Powiedziałam już uprzejmie.
- Jest pani fotografką?
- Taaak.- Odpowiedziałam zaniepokojona.
- No bo... ekhem... Potrzebuję dobrego fotografa do okładki mojej płyty... Czy mógłbym liczyć na pani pomoc? Będę naprawdę wdzięczny.
- Oczywiście, to moja praca.- Zaśmiałam się.- A z kim mam przyjemność, bo nie wiem?
- Eee... Michael Jackson.- Kopara mi opadła... Jak to Michael Jackson? Nie jestem jego fanką, ale to i tak szok, bo wiecie... ja zwykła fotografka jestem.
- Ok. Jeśli pan chce, może pan przyjechać do firmy, w której pracuję. W pracy jestem od godziny 9:00 do 17:00.
- Ach... Tylko, że ja nie za bardzo wiem, gdzie pani pracuje... Polecił mi panią mój przyjaciel.
- Przepraszam, zapomniałam panu podać.- Powiedziałam skacząc. No co? Spodnie nakładałam! XD- Eeemm to będzie... River Street 23... Taki wieeelki budynek.
- A! To tam? Kojarzę, kojarzę.- Dam sobie rękę uciąć, że się uśmiechnął.- To będę o 10. Może być?
- Tak, tak. Jasne.
- To... Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.- Odpowiedziałam i walnęłam telefon na kanapę, dalej skacząc przez te głupie spodnie... Wezmę te nogawki upierdzielę jak Boga kocham! Po kilku minutach ubierania się, poszłam zjeść śniadanie, a że mi się jeść nie chciało to wzięłam tylko jabłko i wybiegłam na parking obok mojego bloku. Chwilę stałam, poszukując swojego ukochanego autka. Ja i Dean mamy bzika na punkcie swoich samochodów. Po chwili znalazłam swojego Dodge Challenger'a z 1970 roku. (klik) Trochę podobny do Impali Dean'a ale jednak Impala ma swoją historię. Nadzwyczajną, inną niż inne. Wsiadłam, odpaliłam silnik i włożyłam kasetę do odtwarzacza. Minęło kilka minut jazdy, a ja już się darłam jak Dean. Zresztą, my jesteśmy prawie we wszystkim tacy sami, więc...
- Hot blooded! check it and see
I got a fever of a hundred and three
Come on baby, do you do more than dance?
Im hot blooded, hot blooded - Darłam się, gdy stałam na czerwonym. Nie ma to jak śpiewanie piosenek Foreigner'ów z rana. No cóż... To mi zostało w genach. Tak samo jak- " son of a bitch!" Od kiedy pamiętam, zawsze mówił tak mój tata, Dean no i ja. Jak się nie ma na czym wyżyć to trzeba trochę poprzeklinać nie? Po 15 minutach dojechałam do pracy. Zerknęłam na zegarek... Ja pierdziele! Cud! Nie spóźniłam się! Była za 15 dziewiąta. Zawsze jestem równo o 9:00 no, ale dobra.
- Goooood morning Vietnam!- Wrzasnęłam radośnie wchodząc do firmy. Moja przyjaciółka, a zarazem sekretarka oblukała mnie jakby ducha zobaczyła.
- Co ty tu robisz? Nie powinnaś jeszcze śniadania jeść? Dopiero za dziesięć 9:00!- Zaczęła się śmiać.
- Śmiej się, śmiej... Gdybyś miała taką pobudkę to też byś tak szybko w pracy była.- Powiedziałam, a ona wytrzeszczyła na mnie oczy.
- Nie mówiłaś, że masz chłopaka.- Weszła za mną do mojego gabinetu o ile ten syf można nazwać gabinetem. Nie za bardzo lubię muzykę Jackson'a, ale ona go uwielbia i to przez duże "U" więc musiałam ją podenerwować.
- Głupia!- Popukałam się w czoło.- Nie mam chłopaka. Dzisiaj z łóżka zwalił mnie pewien pan... Zadzwonił do mnie i prosił o to abym była jego fotografką.- Obróciłam się dookoła własnej osi na moim fotelu.- Ty dobrze tego pana znasz...
- Ojapierdolekurwamać!- Wydarła się.- Nie gadaj! ON do ciebie ZADZWONIŁ!?- Klapnęła na fotel stojący na przeciwko mojego biurka.- Jaki jest?- Popatrzałam się na nią jakby była z Marsa.
- Yyyy normalny? Kobieto, to normalny człowiek tak jak ty, czy ja! Ogarnij się! Zachowuj się i nie skacz na niego.
- Pani Winchester?- Z telefonu na biurku wydobył sie głos mojego szefa.
- Tak?
- Ma pani gościa...Nazywa się... - przerwałam mu,a Alex ( moja koleżanka) podskoczyła na fotelu.
- Dobra wiem, wiem... Niech wejdzie.
- Do widzenia.
- Do widzenia... Dobra Alex... Wiem, że to twój idol, ale nie mdlej ok?
- Ok.- Pokiwała twierdząco głową. Zza jej pleców dało się usłyszeć ciche pukanie do drzwi. Alex zerwała się z fotela.
- Proszę.- Zaprosiłam go do środka.
- Dzień dobry.- Powiedział wchodząc do gabinetu. Miał na sobie strasznie obcisłe, czarne spodnie i czerwoną marynarkę.- Umm nie przeszkadzam?- Powiedział aksamitnym głosem.
- Nie! Nie nie nie nie...- Plątała się Alex.- Ja już wychodzę.- Oznajmiła i wyszła.
- Proszę usiąść.- Pokazałam ręką na fotel. Usiadł.- W końcu poznam mój dzisiejszy budzik... Muszę się przyznać, że gdyby pan nie zadzwonił tak wcześnie i dosłownie nie zwalił mnie z łóżka to pewnie bym jeszcze spała... a co za tym stoi? Znowu spóźniłabym się do pracy, a to mógłby być mój ostatni dzień w pracy.- Zaśmiałam się.- Tak, że dziękuję, że uratował mi pan tyłek.- Zaczęliśmy się śmiać.- Dobra, ale przejdźmy do rzeczy panie Jackson... Co dokładnie mam dla pana zrobić? Jestem do pańskiej dyspozycji.- Ten tylko się bezczelnie zaśmiał. Ja pierdzielę, nie wiem co mu odbiło...
- Mogłabyś mi duuużo zrobić...
- Przepraszam pana, ale od kiedy jesteśmy na "ty"?
- Od teraz...- Odparł i bezczelnie patrzył się na moje piersi. Kurwa mać! Co to ma być?! Niby taki nieśmiały. Jak on jest nieśmiały to ja jestem święty Walenty.
- Jest pan bezczelny!- Warknęłam na niego.
- Wieemm...
- Zaraz zadzwonię do szefa i powiem mu, że nie będę z panem pracować.- Wstałam, ale on był pierwszy i zagrodził mi sobą drzwi.
- Oczywiście, że będziesz. Rozmawiałem już z nim. Nie masz innej opcji. Inaczej cię zwolni.
- Ale ja nie będę z panem praco...- Nie powiedziałam bo on przygwoździł mnie do ściany brutalnie pocałował za co dostał z liścia w policzek.- Czego chcesz, Jackson?!- Wydarłam się, a on popatrzył sie na mnie.
- Ciebie, ale najpierw praca.
- Na to pierwsze się nie zgadzam.- Warknęłam ze złością i usiadłam z powrotem na fotelu.- Wyjaśnijmy sobie kilka rzeczy, ok?
- Okaay.- Powiedział niskim głosem i usiadł na przeciwko mnie.
- Po pierwsze: Nie życzę sobie żebyś tak do mnie mówił, po drugie: Skupiamy się tylko na pracy, a po trzecie: Przejdźmy może na " ty" bo i tak widzę już przeszliśmy tylko ja o tym nic nie wiem... Jessica.- Wyciągnęłam do niego rękę, a on ją uścisną.
- Michael.
***
- NIGDY WIĘCEJ!- Wydarłam się kiedy wróciłam do domu. Byłam strasznie zła na tego idiotę czyt. Welki Pan i Władca Jackson! Co on sobie w ogóle myśli?! Że jak taki sławny jest to każda na niego poleci?! Przystojny jest i to bardzo, ale rozumu za grosz!
- Dobra Jess...- Powiedziałam do siebie.- Oddychaj...- Musiałam się w końcu uspokoić.- Żaden gwiazdorzyna nie będzie ci dnia mącił. Kurde! Poszłabym na polowanie... taaa ciekawe jak. Chyba bym musiała na drugi koniec Stanów wyjechać żeby mnie nikt nie rozpoznał.- Mówiłam do siebie leżąc na łóżku. Zastanawiałam sie co robił Dean, Sam i tata. Czy Sam dalej siedzi na Stanford? Czy Dean dalej wyrywa laski? Co robi tata? Czy już złapali żółtookiego? Postanowiłam zadzwonić do taty. Włączyła się poczta głosowa:
- Cześć, tu John. Teraz nie mogę rozmawiać. Jeśli to coś pilnego, proszę dzwonić do mojego syna Dean'a....- No, a później usłyszałam nowy numer Dean'a, który od razu sobię zapisałam na kartce.
- No to dzwonimy do Dean'a.- Mruknęłam i wpisałam numer.
- Halo?- Odezwał się męski głos. To był Dean.
- No cześć braciszku! Co tam?- Przywitałam go wesoło.
- Jess? To ty?- Pytał rozbawiony.
- Nie, Święty Mikołaj! No jasne, że ja! Co tam u was?
- Aaaa... nic. Po staremu wszystko.- Wiedziałam, że coś jest na rzeczy... Dean nigdy tak nie mówił.
- Dean, co się stało?- Spytałam spokojnie.
- No nic. Naprawdę, wszystko po staremu, a czemu sądzisz, że jest inaczej?
- Bo po pierwsze: znam ten ton, po drugie: nie mogę dodzwonić się do taty, a po trzecie: nigdy, ale to NIGDY nie używasz takiego słownictwa. Więc co jest na rzeczy?
- Ehhmm. Szukamy taty. Wyjechał dwa tygodnie temu na polowanie i jeszcze nie wrócił....
- I JA NIC O TYM NIE WIEM??!!- Wkurzyłam się nieźle wtedy.- Dlaczego nic mi nie powiedzieliście? A właśnie, jak to szukacie? Bobby też szuka?
- Sam wrócił...
- Pierdolisz!
- Nie, to prawda.- Nie wierzyłam własnym uszom.
- Gdzie jesteście?
- Indianapolis i nawet nie próbuj tu przyjechać. My sami do ciebie wpadniemy, słyszysz?
- No, ale Dean! Ja chce wam pomóc.
- Posłuchaj mnie siostrzyczko... Nie chcemy żeby coś ci się stało. Za kilka dni do ciebie przyjedziemy... Nie smuć się, ok?
- No dobrze.- Powiedziałam smutno.- Ale jeśli nie przyjedziecie to sama zacznę was szukać.
- Przyjedziemy. Dobra, ja musze kończyć. Pa siostrzyczko.
- Pa.- Mruknęłam i rozłączyłam się. Klapnęłam na łóżko.- Jak to tata zaginął?- Powiedziałam zahipnotyzowana.
I jeszcze link do piosenki, którą śpiewała Jess:
No to w sumie wszystko. :D
papatki :P
piątek, 23 sierpnia 2013
Supernatural- wstęp
W końcu chciałabym dodać wstęp do opowiadania pt. " Supernatural"
No to jedziemy! :D
Nazywam się Jessica Mary Winchester... Tak, tak jak ta broń. Drugie imię dostałam po mojej ś.p mamie Mary Winchester. Mam dwóch braci: starszego- Dean'a i młodszego- Sam'a. O tym czym się zajmujemy lepiej by było nie wspominać, bo po co? I tak nikt mi nie uwierzy no, ale dobra.... Jesteśmy łowcami. Nie takimi, którzy polują na zwierzynę. To jest całkiem inna bajka. Polujemy na duchy i demony ( mam nadzieję, że w tym momencie nie walnęliście faceplam'a XD) Nikt o zdrowych zmysłach nie jest łowcą z wyboru. My zostaliśmy do tego zmuszeni, gdy naszą mamę zabił pewien żółtooki demon. Tak wiem, brzmi to jak wariactwo, ale co w naszej rodzinie nie jest wariactwem? Po tym jak demon zabił mamę, nasz tata- John wpadł na "genialny" pomysł złapania żółtookiego stwora. W raz z braćmi wychowałam się na komendach ojca. Kiedy ja i Dean mieliśmy po kilkanaście lat zawsze musieliśmy pilnować małego Sam'iego. No i tak już nam zostało. :D Kiedy skończyłam 17 lat postanowiłam zacząć się uczyć. Z zawodu jestem fotografem i nie ukrywam- bardzo chciałabym pracować z gwiazdami takimi jak np.: Paul McCartney. Obecnie, czyli w maju 1985r. mieszkam w Los Angeles w małym mieszkaniu, mieszkam w nim sama. Mam nie daleko do firmy w, której pracuję... Jednym słowem- ustatkowałam się. Żadnych demonów, duchów. Chodzę do normalnej pracy. Robię w swoim zawodzie i jest mi z tym baaardzo dobrze. Z braćmi nie miałam kontaktu jakieś 3 lata, dzwonili tylko wtedy kiedy miałam urodziny, albo na święta i ja robiłam tak samo. Mimo iż nie mam z nimi kontaktu- bardzo ich kocham. Czasami brakuje mi tych ich odzywek i wyzwisk, które latały między nimi np. " czy to piątek, czy sobota, Sam Winchester jest ciota" albo jak zawsze robili sobie kawały. Raz nawet Dean nasypał Sam'owi jakiś proszek na swędzenie do bokserek, gdy ten właśnie brał prysznic. Potem poszliśmy do jakiegoś zajazdu, a on nie mógł przestać się drapać. Kiedy wychodziliśmy Sam powiedział, że chyba ma uczulenie na mydło na co Dean parsknął śmiechem i wszystko się wyjaśniło. Sam strasznie był na nie go zły, ale za to pewnego razu w jakimś barze, gdy Dean ( jak to on) poszedł zagadać do jakiejś dziewczyny, wylał trochę kleju do butów na jego butelkę od piwa. No i jak chyba każdy się domyśla- butelka przykleiła się później Dean'owi do ręki na co on strasznie się wkurzył. Mnie oczywiście nie obrażali, bo ja płeć piękna przecież ;D Nie zaprzeczam również, że czasem mam ochotę iść na polowanie, albo czasami po prostu automatycznie zerkam do gazety, czy nie ma jakiś dziwnych morderstw czy coś w tym stylu. Staram się cieszyć każdym dniem i każdą chwilą, bo łowcą zostaje się na całe życie. Oczywiście u mnie w kuchni zawsze mam pod ręką sól,a w pokoju srebro i żelazo. W sumie jak na razie nic mnie nie zabiło to i zabić nie powinno...
Pozdrawiam serdecznie, Jacksonowa ;D
No to jedziemy! :D
Nazywam się Jessica Mary Winchester... Tak, tak jak ta broń. Drugie imię dostałam po mojej ś.p mamie Mary Winchester. Mam dwóch braci: starszego- Dean'a i młodszego- Sam'a. O tym czym się zajmujemy lepiej by było nie wspominać, bo po co? I tak nikt mi nie uwierzy no, ale dobra.... Jesteśmy łowcami. Nie takimi, którzy polują na zwierzynę. To jest całkiem inna bajka. Polujemy na duchy i demony ( mam nadzieję, że w tym momencie nie walnęliście faceplam'a XD) Nikt o zdrowych zmysłach nie jest łowcą z wyboru. My zostaliśmy do tego zmuszeni, gdy naszą mamę zabił pewien żółtooki demon. Tak wiem, brzmi to jak wariactwo, ale co w naszej rodzinie nie jest wariactwem? Po tym jak demon zabił mamę, nasz tata- John wpadł na "genialny" pomysł złapania żółtookiego stwora. W raz z braćmi wychowałam się na komendach ojca. Kiedy ja i Dean mieliśmy po kilkanaście lat zawsze musieliśmy pilnować małego Sam'iego. No i tak już nam zostało. :D Kiedy skończyłam 17 lat postanowiłam zacząć się uczyć. Z zawodu jestem fotografem i nie ukrywam- bardzo chciałabym pracować z gwiazdami takimi jak np.: Paul McCartney. Obecnie, czyli w maju 1985r. mieszkam w Los Angeles w małym mieszkaniu, mieszkam w nim sama. Mam nie daleko do firmy w, której pracuję... Jednym słowem- ustatkowałam się. Żadnych demonów, duchów. Chodzę do normalnej pracy. Robię w swoim zawodzie i jest mi z tym baaardzo dobrze. Z braćmi nie miałam kontaktu jakieś 3 lata, dzwonili tylko wtedy kiedy miałam urodziny, albo na święta i ja robiłam tak samo. Mimo iż nie mam z nimi kontaktu- bardzo ich kocham. Czasami brakuje mi tych ich odzywek i wyzwisk, które latały między nimi np. " czy to piątek, czy sobota, Sam Winchester jest ciota" albo jak zawsze robili sobie kawały. Raz nawet Dean nasypał Sam'owi jakiś proszek na swędzenie do bokserek, gdy ten właśnie brał prysznic. Potem poszliśmy do jakiegoś zajazdu, a on nie mógł przestać się drapać. Kiedy wychodziliśmy Sam powiedział, że chyba ma uczulenie na mydło na co Dean parsknął śmiechem i wszystko się wyjaśniło. Sam strasznie był na nie go zły, ale za to pewnego razu w jakimś barze, gdy Dean ( jak to on) poszedł zagadać do jakiejś dziewczyny, wylał trochę kleju do butów na jego butelkę od piwa. No i jak chyba każdy się domyśla- butelka przykleiła się później Dean'owi do ręki na co on strasznie się wkurzył. Mnie oczywiście nie obrażali, bo ja płeć piękna przecież ;D Nie zaprzeczam również, że czasem mam ochotę iść na polowanie, albo czasami po prostu automatycznie zerkam do gazety, czy nie ma jakiś dziwnych morderstw czy coś w tym stylu. Staram się cieszyć każdym dniem i każdą chwilą, bo łowcą zostaje się na całe życie. Oczywiście u mnie w kuchni zawsze mam pod ręką sól,a w pokoju srebro i żelazo. W sumie jak na razie nic mnie nie zabiło to i zabić nie powinno...
Pozdrawiam serdecznie, Jacksonowa ;D
środa, 21 sierpnia 2013
Witaj świecie! :P
Cześć Wszystkim, nazywam się Emila, ale podpisywać się jako Jacksonowa żeby ludzie kojarzyli skąd jestem. No właśnie, a propos skąd jestem... Jestem z bloga o Michaelu Jacksonie. :P
mjteam.blog.pl
Postanowiłam założyć tego bloga żeby podzielić się z Wami moją drugą miłością- serialem Supernatural.
Tak samo jak mój kuzyn, mam bzika na punkcie tego serialu.
Mam w planach opowiadanie i nawet już wiem co i jak będzie się rozgrywało, ale najpierw muszę skończyć opowiadanie, które pisze na mjteam.blog.pl więc na razie będę dodawać tylko jakieś tam notki.
Musicie być cierpliwi.
Za wszelkie błędy przepraszam. Jestem pierwszy raz na blogspocie :D
Pozdrawiam, Jacksonowa ;D
Teraz trochę zdjęć z Supernatural....
Bracia Winchester
Słynny Chevrolet Impala 67 rocznik
John Winchester- ojciec Sam'a i Dean'a
Dean i Sam
Castiel- anioł, przyjaciel braci Winchester
Dean i jego kochana Impala :D
Sam, Dean i Cass
No i trochę Michaela.... :D
Peace! :D :D <33
Boże.... te oczyyy <3333
Speed Demon :D
Siemankou! :D
mjteam.blog.pl
Postanowiłam założyć tego bloga żeby podzielić się z Wami moją drugą miłością- serialem Supernatural.
Tak samo jak mój kuzyn, mam bzika na punkcie tego serialu.
Mam w planach opowiadanie i nawet już wiem co i jak będzie się rozgrywało, ale najpierw muszę skończyć opowiadanie, które pisze na mjteam.blog.pl więc na razie będę dodawać tylko jakieś tam notki.
Musicie być cierpliwi.
Za wszelkie błędy przepraszam. Jestem pierwszy raz na blogspocie :D
Pozdrawiam, Jacksonowa ;D
Teraz trochę zdjęć z Supernatural....
Bracia Winchester
Słynny Chevrolet Impala 67 rocznik
John Winchester- ojciec Sam'a i Dean'a
Dean i Sam
Castiel- anioł, przyjaciel braci Winchester
Dean i jego kochana Impala :D
Sam, Dean i Cass
No i trochę Michaela.... :D
Peace! :D :D <33
Boże.... te oczyyy <3333
Speed Demon :D
Siemankou! :D
Subskrybuj:
Posty
(
Atom
)