expr:class='"loading" + data:blog.mobileClass'>

piątek, 6 września 2013

Supernatural part 1

Hej, cześć i czołem. Postanowiłam dodać pierwszy rozdział opowiadania. :D
Od razu mówię, że nie wiem kiedy będzie następna, więc nie bijcie jeśli Wam się spodoba. :D



- Jeszcze chwilaaa...- Powiedziałam sennie do nieszczęsnego budzika wskazującego godzinę 7:00 rano. Do pracy mam na 9:00, ale zanim ja się ogarnę to też trochę czasu minie. Po chwili zadzwonił mój telefon. Tak się wystraszyłam, że spadłam z łóżka, ale szybko złapałam za komórkę i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Haloo?- Nikt nie odpowiedział.- Halo!- Nic.- Pierdol się!- Powiedziałam, ale nie zdązyłam się rozłączyć.
- Przepraszam, czy dodzwoniłem się do pani...eee..- Chyba czytał z kartki.- Jessiki Winchester?- Na dźwięk mojego nazwiska poderwałam się na równe nogi.
- Tak! To znaczy- tak w czym mogę pomóc?- Powiedziałam już uprzejmie.
- Jest pani fotografką?
- Taaak.- Odpowiedziałam zaniepokojona.
- No bo... ekhem... Potrzebuję dobrego fotografa do okładki mojej płyty... Czy mógłbym liczyć na pani pomoc? Będę naprawdę wdzięczny.
- Oczywiście, to moja praca.- Zaśmiałam się.- A z kim mam przyjemność, bo nie wiem?
- Eee... Michael Jackson.- Kopara mi opadła... Jak to Michael Jackson? Nie jestem jego fanką, ale to i tak szok, bo wiecie... ja zwykła fotografka jestem.
- Ok. Jeśli pan chce, może pan przyjechać do firmy, w której pracuję. W pracy jestem od godziny 9:00 do 17:00.
- Ach... Tylko, że ja nie za bardzo wiem, gdzie pani pracuje... Polecił mi panią mój przyjaciel.
- Przepraszam, zapomniałam panu podać.- Powiedziałam skacząc. No co? Spodnie nakładałam! XD- Eeemm to będzie... River Street 23... Taki wieeelki budynek.
- A! To tam? Kojarzę, kojarzę.- Dam sobie rękę uciąć, że się uśmiechnął.- To będę o 10. Może być?
- Tak, tak. Jasne.
- To... Do zobaczenia.
- Do zobaczenia.- Odpowiedziałam i walnęłam telefon na kanapę, dalej skacząc przez te głupie spodnie... Wezmę te nogawki upierdzielę jak Boga kocham! Po kilku minutach ubierania się, poszłam zjeść śniadanie, a że mi się jeść nie chciało to wzięłam tylko jabłko i wybiegłam na parking obok mojego bloku. Chwilę stałam, poszukując swojego ukochanego autka. Ja i Dean mamy bzika na punkcie swoich samochodów. Po chwili znalazłam swojego Dodge Challenger'a z 1970 roku. (klik) Trochę podobny do Impali Dean'a ale jednak Impala ma swoją historię. Nadzwyczajną, inną niż inne. Wsiadłam, odpaliłam silnik i włożyłam kasetę do odtwarzacza. Minęło kilka minut jazdy, a ja już się darłam jak Dean. Zresztą, my jesteśmy prawie we wszystkim tacy sami, więc...
- Hot blooded! check it and see
I got a fever of a hundred and three
Come on baby, do you do more than dance?
Im hot blooded, hot blooded
- Darłam się, gdy stałam na czerwonym. Nie ma to jak śpiewanie piosenek Foreigner'ów z rana. No cóż... To mi zostało w genach. Tak samo jak- " son of a bitch!" Od kiedy pamiętam, zawsze mówił tak mój tata, Dean no i ja. Jak się nie ma na czym wyżyć to trzeba trochę poprzeklinać nie? Po 15 minutach dojechałam do pracy. Zerknęłam na zegarek... Ja pierdziele! Cud! Nie spóźniłam się! Była za 15 dziewiąta. Zawsze jestem równo o 9:00 no, ale dobra.
- Goooood morning Vietnam!- Wrzasnęłam radośnie wchodząc do firmy. Moja przyjaciółka, a zarazem sekretarka oblukała mnie jakby ducha zobaczyła.
- Co ty tu robisz? Nie powinnaś jeszcze śniadania jeść? Dopiero za dziesięć 9:00!- Zaczęła się śmiać.
- Śmiej się, śmiej... Gdybyś miała taką pobudkę to też byś tak szybko w pracy była.- Powiedziałam, a ona wytrzeszczyła na mnie oczy.
- Nie mówiłaś, że masz chłopaka.- Weszła za mną do mojego gabinetu o ile ten syf można nazwać gabinetem. Nie za bardzo lubię muzykę Jackson'a, ale ona go uwielbia i to przez duże "U" więc musiałam ją podenerwować.
- Głupia!- Popukałam się w czoło.- Nie mam chłopaka. Dzisiaj z łóżka zwalił mnie pewien pan... Zadzwonił do mnie i prosił o to abym była jego fotografką.- Obróciłam się dookoła własnej osi na moim fotelu.- Ty dobrze tego pana znasz...
- Ojapierdolekurwamać!- Wydarła się.- Nie gadaj! ON do ciebie ZADZWONIŁ!?- Klapnęła na fotel stojący na przeciwko mojego biurka.- Jaki jest?- Popatrzałam się na nią jakby była z Marsa.
- Yyyy normalny? Kobieto, to normalny człowiek tak jak ty, czy ja! Ogarnij się! Zachowuj się i nie skacz na niego.
- Pani Winchester?- Z telefonu na biurku wydobył sie głos mojego szefa.
- Tak?
- Ma pani gościa...Nazywa się... -  przerwałam mu,a Alex ( moja koleżanka) podskoczyła na fotelu.
- Dobra wiem, wiem... Niech wejdzie.
- Do widzenia.
- Do widzenia... Dobra Alex... Wiem, że to twój idol, ale nie mdlej ok?
- Ok.- Pokiwała twierdząco głową. Zza jej pleców dało się usłyszeć ciche pukanie do drzwi. Alex zerwała się z fotela.
- Proszę.- Zaprosiłam go do środka.
- Dzień dobry.- Powiedział wchodząc do gabinetu. Miał na sobie strasznie obcisłe, czarne spodnie i czerwoną marynarkę.- Umm nie przeszkadzam?- Powiedział aksamitnym głosem.
- Nie! Nie nie nie nie...- Plątała się Alex.- Ja już wychodzę.- Oznajmiła i wyszła.
- Proszę usiąść.- Pokazałam ręką na fotel. Usiadł.- W końcu poznam mój dzisiejszy budzik... Muszę się przyznać, że gdyby pan nie zadzwonił tak wcześnie i dosłownie nie zwalił mnie z łóżka to pewnie bym jeszcze spała... a co za tym stoi? Znowu spóźniłabym się do pracy, a to mógłby być mój ostatni dzień w pracy.- Zaśmiałam się.- Tak, że dziękuję, że uratował mi pan tyłek.- Zaczęliśmy się śmiać.- Dobra, ale przejdźmy do rzeczy panie Jackson... Co dokładnie mam dla pana zrobić? Jestem do pańskiej dyspozycji.- Ten tylko się bezczelnie zaśmiał. Ja pierdzielę, nie wiem co mu odbiło...
- Mogłabyś mi duuużo zrobić...
- Przepraszam pana, ale od kiedy jesteśmy na "ty"?
- Od teraz...- Odparł i bezczelnie patrzył się na moje piersi. Kurwa mać! Co to ma być?! Niby taki nieśmiały. Jak on jest nieśmiały to ja jestem święty Walenty.
- Jest pan bezczelny!- Warknęłam na niego.
- Wieemm...
- Zaraz zadzwonię do szefa i powiem mu, że nie będę z panem pracować.- Wstałam, ale on był pierwszy i zagrodził mi sobą drzwi.
- Oczywiście, że będziesz. Rozmawiałem już z nim. Nie masz innej opcji. Inaczej cię zwolni.
- Ale ja nie będę z panem praco...- Nie powiedziałam bo on przygwoździł mnie do ściany brutalnie pocałował za co dostał z liścia w policzek.- Czego chcesz, Jackson?!- Wydarłam się, a on popatrzył sie na mnie.
- Ciebie, ale najpierw praca.
- Na to pierwsze się nie zgadzam.- Warknęłam ze złością i usiadłam z powrotem na fotelu.- Wyjaśnijmy sobie kilka rzeczy, ok?
- Okaay.- Powiedział niskim głosem i usiadł na przeciwko mnie.
- Po pierwsze: Nie życzę sobie żebyś tak do mnie mówił, po drugie: Skupiamy się tylko na pracy, a po trzecie: Przejdźmy może  na " ty" bo i tak widzę już przeszliśmy tylko ja o tym nic nie wiem... Jessica.- Wyciągnęłam do niego rękę, a on ją uścisną.
- Michael.
                                                                                 ***

- NIGDY WIĘCEJ!- Wydarłam się kiedy wróciłam do domu. Byłam strasznie zła na tego idiotę czyt. Welki Pan i Władca Jackson!  Co on sobie w ogóle myśli?! Że jak taki sławny jest to każda na niego poleci?! Przystojny jest i to bardzo, ale rozumu za grosz!
- Dobra Jess...- Powiedziałam do siebie.- Oddychaj...- Musiałam się w końcu uspokoić.- Żaden gwiazdorzyna nie będzie ci dnia mącił. Kurde! Poszłabym na polowanie... taaa ciekawe jak. Chyba bym musiała na drugi koniec Stanów wyjechać żeby mnie nikt nie rozpoznał.- Mówiłam do siebie leżąc na łóżku. Zastanawiałam sie co robił Dean, Sam i tata. Czy Sam dalej siedzi na Stanford? Czy Dean dalej wyrywa laski? Co robi tata? Czy już złapali żółtookiego? Postanowiłam zadzwonić do taty. Włączyła się poczta głosowa:
- Cześć, tu John. Teraz nie mogę rozmawiać. Jeśli to coś pilnego, proszę dzwonić do mojego syna Dean'a....- No, a później usłyszałam nowy numer Dean'a, który od razu sobię zapisałam na kartce.
- No to dzwonimy do Dean'a.- Mruknęłam i wpisałam numer.
- Halo?- Odezwał się męski głos. To był Dean.
- No cześć braciszku! Co tam?- Przywitałam go wesoło.
- Jess? To ty?- Pytał rozbawiony.
- Nie, Święty Mikołaj! No jasne, że ja! Co tam u was?
- Aaaa... nic. Po staremu wszystko.- Wiedziałam, że coś jest na rzeczy... Dean nigdy tak nie mówił.
- Dean, co się stało?- Spytałam spokojnie.
- No nic. Naprawdę, wszystko po staremu, a czemu sądzisz, że jest inaczej?
- Bo po pierwsze: znam ten ton, po drugie: nie mogę dodzwonić się do taty, a po trzecie: nigdy, ale to NIGDY nie używasz takiego słownictwa. Więc co jest na rzeczy?
- Ehhmm. Szukamy taty. Wyjechał dwa tygodnie temu na polowanie i jeszcze nie wrócił....
- I JA NIC O TYM NIE WIEM??!!- Wkurzyłam się nieźle wtedy.- Dlaczego nic mi nie powiedzieliście? A właśnie, jak to szukacie? Bobby też szuka?
- Sam wrócił...
- Pierdolisz!
- Nie, to prawda.- Nie wierzyłam własnym uszom.
- Gdzie jesteście?
- Indianapolis i nawet nie próbuj tu przyjechać. My sami do ciebie wpadniemy, słyszysz?
- No, ale Dean! Ja chce wam pomóc.
- Posłuchaj mnie siostrzyczko... Nie chcemy żeby coś ci się stało. Za kilka dni do ciebie przyjedziemy... Nie smuć się, ok?
- No dobrze.- Powiedziałam smutno.- Ale jeśli nie przyjedziecie to sama zacznę was szukać.
- Przyjedziemy. Dobra, ja musze kończyć. Pa siostrzyczko.
- Pa.- Mruknęłam i rozłączyłam się. Klapnęłam na łóżko.- Jak to tata zaginął?- Powiedziałam zahipnotyzowana.


I jeszcze link do piosenki, którą śpiewała Jess: 




No to w sumie wszystko. :D
papatki :P

15 komentarzy :

  1. Ja pierdziule! Widzę, że chcesz tutaj zrobić z Mike'a hamsterowatego (chamskiego) podrywacza. Ale mi to nie przeszkadza. Opowiadanie zajebiste! Czekam z niecierpliwością na więcej! Gdzie się podział grzeczny Michaelek, który na scenie stawał się niegrzecznym chłopcem?
    Ciumkamm
    Twoja Michi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe... wszystko się wyjaśni, ale to póóóóóźniej. :D
    Ale dzięki :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Superr częsć jak mi to nie przeszkadza ten niegrzeczny Michael jest superrrr ale ten grzeczny też jest superr i kochany czekam na nową notkę.
    Zapraszam na Mojego i mojej BFF bloga
    breakofdown.blog.pl
    Mickey680

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny blog , czekam cierpliwie na nast rozdział .;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje! :D
      nn powinna się niedługo pojawić. :D

      Usuń
  5. Hmmm wiesz co? Te spotkanie z Michaelem przypomina mi inne opowiadanie. W tamtym Michael zachowywał się podobnie, ale nie wnikam. Pisze bo mi się skojarzyło. A co do opowiadania to pomysł jest świetny. Czekam na kolejną notkę. Mam nadzieję, że podołasz dwóm opowiadaniom ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh... Być może moje opowiadanie jest podobne do innego, bo duuużo ich czytałam. :D Pamiętam... chyba było takie jedno... coś chyba o Shaye... Tak, to chyba to. XD
      Jeśli właśnie z tym opowiadaniem Ci się skojarzyło to się w sumie nie dziwie, ale tutaj zachowanie Michael'a ma swoje powody. No i ogólnie może być podobne do tamtego, ale tu wszystkie wydarzenia będą wymyślone przeze mnie. :)
      Mike będzie zachowywał się podobnie, ale jednak nie tak samo. To samo dotyczy Jess. :D
      Cieszę się, że Ci się spodobało.
      Postaram się podołać dwóm opowiadaniom. :)

      Pozdrawiam, Jacksonowa ;D

      Usuń
  6. Tak to chyba było o Shaye, ale głowa nie dam sobie uciąć hehe. Mam nadzieję, że tutaj Michael nie będzie babiarzem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh... W sumie to chyba nawet bym nie umiała go takiego przedstawić. Co do Shaye to nie dawno to czytałam i jak czytałam co tam wyprawiał Michael to myślałam, że telefon rozniosę XD ale mimo wszystko się wciągnęłam. :)

      Usuń
  7. WoW. Chyba zabrakło mi słów. Naprawdę nie wiem co mogę jeszcze powiedzieć. Jest SUPER (^_^ hihi). Czekam na nexta.
    Jacksonka xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh... Dzięki :D
      Postaram się jak najszybciej wyrobić się z nn.

      Usuń
  8. Super, kiedy następna? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze nie wiem kiedy...
      A mogę wiedzieć kto pisze??

      Usuń
  9. Cześć, przypadkowo trafiłam na tego bloga z czego się cieszę. Na razie fajnie.
    Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń